sobota, 25 lutego 2012

Transformers Cybertron



Transformers: Cybertron
Rok Produkcji: 2005
Liczba Odcinków:52

Opening



Fabuła
            Nareszcie koniec trylogii Unicrona… I od czego by tu zacząć… Może od tego, że mamy do czynienia z najgorszą w historii produkcją z pod znaku Transformers. Jest to seria, w której nie działa nic i wszystko bez wyrzutu sumienia można wyrzucić do śmieci. Pytanie pierwsze, czy Cybertron działa jako sequel Energonu i Armady, szerzej o tym napiszę gdzie indziej, ale odpowiedź brzmi nie, jedyne co łączy te serie z poprzednimi „dziełami” z tej Trylogii to dwa statyczne rysunki z ostatniego odcinka i fakt, że czarna dziura będąca motorem tak zwanej fabuły jest pozostałością po Unicronie i tyle. Generalnie w swoich recenzjach, zawsze staram się znaleźć coś pozytywnego, jednak jeżeli student po egzaminie oddaje pustą kartkę, to nawet najbardziej życzliwy wykładowca nie jest w stanie zaliczyć takiej pracy. Taką pracą jest właśnie Cybertron…
            Sam pomysł w sumie nie był zły, nasi bohaterowie podróżują pomiędzy różnymi planetami i szukają planetarnych cyberkluczy, których siła pomoże powstrzymać rozrastające się nieczystości po Unicronie, a w tym zadaniu przeszkadzają im Decepticony. Nie brzmi źle, równie dobrze mogła to być fabuła paru odcinków trzeciego sezonu G1. Niemniej pomysł to nie wszystko, bo wszystkie elementy Cybertronu to jedna wielka katastrofa, tu po prostu NIC nie działa. Fabuła jest infantylna, nudna i tak przewidywalna, że dziesiąty seans Avatara niesie ze sobą więcej zaskoczenia. Planet jest zaledwie pięć w tym Ziemia i Cybertron, a pozostałe prześcigają się w kretynizmie swoich założeń, te trzy planety: Velocitron: planeta prędkości, Jungle Planet: jak sama nazwa wskazuje i Gigantion: zamieszkującą wielkie transformery. Wszystkie te planety (może za wyjątkiem Dżungli) prześciga się w głupocie i prostocie „kultur” jakie tam powstały Na Planecie Prędkości nie robią nic innego tylko się ścigają, na Gigantonie wciąż budują nie wiadomo po co i na co kolejne miasta. Naprawdę nawet najbardziej kretyńskie pomysły na obcych w G1 świadczą o kreatywności scenarzystów. Dialogi są głupawe, pełne zbędnego patosu i permanentnego infantylizmu, dobrane głosy w angielskiej (czy polskiej) wersji, wcale nie pomagają, wręcz potęgują wrażenie kompletnego zdziecinnienia serialu  może za często używam w tej recenzji tego słowa, ale i pogłębiają INFANTYLIZM!!! Scenarzyści co jakiś czas próbowali nas czymś zaskoczyć, ot typowy bunt Starscreama, nieco poprawił sytuacje nudnego schematu, a potem wszystko wróciło do normy, pojawił się też  nawet interesujący wątek planety X z postaciami Soundwave’em i Sidewayes’em, ale jak reszta i nawet w większym stopniu niż w Energonie. Wątek ten został potraktowany kiepskim wyjaśnieniem.
            Nie widziałem gdzie poruszyć kwestie choreografii walk czy tu czy w Animacji i Muzyce. Postanowiłem, jednak poruszyć go tu. Walki są OKROPNE!!! Wyglądają w następujący sposób: Transformacja 10 ~ 15s (absolutny rekordzista to fuzja Optimusa Prime’a i Leobreakera  na neutralnym tle niezależnym od miejsca pojedynku, potem wpinają sobie „MOC CYBERKLUCZA”, który też ma osobną animacje na osobnym tle. Zresztą pomysł cyberklucza to jeden z największych kretynizmów, o ile minicony w Armadzie dawały Transformerom dodatkowe zdolności czy broń, energon w Energonie, dodawał mocy i pozwalał na wytworzenie specjalnej broni. A cyberklucz? Uruchamia broń, która transformer już był wyposażony… Za to jest to zgodne z figurką…, ale popadam w dygresje. Dalej następuje atak beamspamu, który w kompleksy wpędzi nawet Gundam SEED i drugi sezon 00. Oczywiście też dochodzi do starć bezpośrednich, które wyglądają tak jakby ktoś wziął zabawki i się nimi bawił, wygląda to co najmniej pokracznie. Całkiem ciekawie wyglądał pojedynek Primusa ze Starscreamem, gdzie Primus wziął swoje księżyce i użył ich jako broni, przywiodło mi to na myśl Gundam Hammery z Turn A Gundam, wraz z koroną Starscreama kojarzyło mi się z dużo lepszymi seriami, które wolałbym oglądać zamiast tego INFANTYLNEGO, POZBAWIONEGO JAKICHKOLWIEK AMBICJI CRAPU, MAJĄCEGO NA CELU TYLKO I WYŁĄCZNIE SPRZEDANIE KIEPSKICH ZABAWEK!!!

Postacie
Zacznę od Decepticonów, bo ich tu jest najmniej. W Cybertronie dostaliśmy najbardziej niekompetentną zgraję idiotów, którzy jedyne co potrafią zrobić, to wywołać facepalm na naszych twarzach. Decepticony, za wyjątkiem Megatrona i Starcreama to postacie wyłącznie komediowe, a i te „poważniejsze” postacie nie są lepsze. Wszystkie dialogi Megsa ograniczają się do wymieniania przed przypadki słów: siła i moc, całkowity brak jakiegokolwiek planu poza porównywaniem swojego stalowego penisa z penisem Optimusa. Przecież ta cholerna czarna dziura rozwali wszystko a ten tępy idiota jedyne co chce to się dopakować, zresztą Megs i jego drużyna są jak upierdliwe komary, które co jakiś czas żądlą bohaterów, nie wyrządzając im przy tym krzywdy, albo są jak banda nicponi ze szkoły, którzy lubią dokuczać swoim kolegom. Nawet rekrutacja idzie im mizernie, bo poza dwoma Tefami,  wszyscy pozostali mieszkańcy swoich planet, którzy dołączyli do Megsa szybko poprzechodzili na stronę botów, aż dziwne że są jakieś zabawki z Cybetronu z logiem Decepticonów…  
Autoboty są nieco lepiej zrobieni i nie są klaunami jak ich przeciwnicy, chociaż infantylizm wyłazi z nich na każdym kroku, są miałcy i kompletnie nie zapadają w pamięć, ani mieszkańcy pozostałych planet, ani podstawowa grupa. Optimus jest jak zwykle Optimusem i wygląda stosunkowo solidnie na tle reszty, wszyscy są generalnie wzięci z arkusza: „RPG dla początkujących”.
Warto też nadmienić niewyraźny promyk nadziei na ciekawszą postać jaką był Scourge: władca planety dżungli, który choć jest niby był planowany jako ten zły, to jednak widać, że zależy mu na jego świecie i uważa swoje zasady za koniecznie dla przetrwania w dżungli. Mógłbym powiedzieć, że postać nędznieje przez jego relacje z Lori, ale nie Scourge ze listy porządnych postaci skreśla jego dołączenie do Decepticonów, mimo że ci odcinek czy dwa wcześniej chcieli sfajczyć jego dżunglę… A niby honor i właśnie jego świat są dla niego najważniejsze… I mimo, że potem się rehabilituje i dołącza do klubu miłośników infantylizmu, to wcale go nie ratuje jako postaci, jest tylko smutnym świadectwem o niekompetencji i lenistwie scenarzystów.
Ludzie… trójka kiepskich klonów armadowskich dzieciaków… szczerze? Jestem już zmęczony Cybertronem i ciągłym wypisywaniem co jest tutaj nie tak, dzieciaki uwaga słowo które często wykorzystuje w tej recenzji są: Infantylne!!!, denerwujące i są gorsze nawet od Daniela z Headmasters… Reszta ludzi nie jest lepsza, a dorośli są nawet gorsi niż te dziciaki…
Jedynym fajnym Transformerem był Signal Lancer (jego kumpel Budka Telefoniczna też był niezły), który skrywał się pod postacią sygnalizatora, był ciekawszą postacią niż wszyscy pozostali razem wzięci… Szkoda, że Cybertron nie skupił się na jego przygodach…

Animacja i Muzyka
Podobnie jak w Energonie, mamy tu do czynienia z połączeniem budżetowej animacji 2D znanej z tasiemcowanych serii z tamtego okresu i kiepskiej jakości CGI, w którym te same sekwencje są wykorzystywane co chwilę: Transformacje, strzelanie, ładowanie cyberklucza itd. Długość transformacji sięgnęła tak absurdalnych długości, że nawet twórcy się z orientowali, że przesadzili i powstawiali dialogi podczas ich trwania. Same transformery wyglądają tak jak topowe wersje ich zabawek o w zasadzie identycznej artykulacji (Tefy z serialu mogą poruszać palcami), czyli jak wielkie nieruchawe kloce, albo bardziej dokładnie jak zabawki, jak powiedział Klejpull z forum Transformery.pl: „Cieżko chwalić wiernosć figurek modelom CGI, bo to praktycznie serial o zabawkach- czekałem na moment aż któryś z Autobotów podczas walki nie obróci głowy bo artykulacja figurki mu na to nie pozwala”.
 Za to designy to już inny kryminał… Pod tytuł serii mówi: Robot’s in Disguise i mało ma to wspólnego z rzeczywistością, owszem część transformerów transformuje się w coś rzeczywistego są to postacie czwarto planowe nie mające na fabułę żadnego wpływu, to jednak wszyscy główni bohaterowie zamieniają się w bliżej nieokreślone futurystyczne pojazdy, zresztą sporo mówiło się o przysłowiowym „Batmobilu” w który transformował się Megatron.
Muzyka… cóż… całkowicie nie zapadła mi w pamięć i nie mam co na jej temat pisać, tylko tyle, że remix słynnego theme songa z G1 nie wyszedł najszczęśliwiej.

Dubbing Angielski
Tu jest ciekawie i wyjaśnia różnice  (ale nie usprawiedliwia) pomiędzy wersją oryginalną a amerykańskim tłumaczeniem. W Japonii scenarzyści doszli do wniosku, że nie ma co kontynuować straconej już trylogii i chcieli stworzyć coś nowego tak narodziła się seria Galaxy Force, niemniej amerykanie chcieli mieć trylogię, zatem na szybkiego i jak zwykle na kolanie zmienili zarówno fabułę jak i linie dialogowe, aby choć iluzorycznie połączyć Cybertron z poprzednimi rozdziałami trylogii. Nie będę się rozwodził nad tym, czy skok jakościowy pomiędzy GF a Cybertronem jest jakiś oszołamiający, bo japońskiego odpowiednika nie oglądałem, a podobno jest świetny. Nie mnie jednak przyjdzie ocena Galaxy Force.

Podsumowanie
Były już porównania szkolne, czas zastosować analogie medyczną w stosunku do Trylogii Unicrona. O ile Armada to był chory pacjent, którego stan się poprawiał, Energon zaczął jako pacjent w stanie dobrym, jednak pogorszył się do agonalnego, za to Cybertron to podgniłe zwłoki rozwłóczone przez psy… Cybertron to katastrofa, równie dobrze ta recenzja mogłaby mieć i 20 stron i dalej bym nie wyczerpał tego co Cybertron robił nie tak. Kończąc jeżeli już musisz, to ogranicz się drogi czytelniku do Armady z Trylogii Unicrona, bo kolejne części to coraz większa katastrofa a apogeum to właśnie Cybertron.

Ocena
1 Tetsujin

1 komentarz:

TF Ludwik pisze...

Hej,
Lubię czytać Twoje recki o TFach, bo są bardzo fajnie zrobione i czasami masz fajne porównania, :D ale błagam Cię, czytaj co piszesz, a przynajmniej sprawdzaj dwa razy zanim wstawisz bo każda jest pełna błędów logicznych (np. "który choć jest niby był planowany"), ortograficznych i interpunkcyjnych (wstawiasz przecinki i kropki tam, gdzie ich nie powinno być), przez co czasem ciężko się to czyta. Jeśli już coś wrzucasz do neta to wrzuć porządnie zrobione, a nie napisane na odwal i klikasz "upload". Nie chcę Cię w żaden sposób obrazić, bo wiem, jak ciężko jest podjąć jakikolwiek wysiłek związany z redagowaniem czegokolwiek, nie jestem też polonistą, chcę po prostu, aby łatwiej się czytało Twoje recki i aby były bardziej składne.

Pozdrawiam,
TF Ludwik z forum transformery.pl