Transformers:
Cybertron
Rok Produkcji:
2005
Liczba
Odcinków:52
Opening
Fabuła
Nareszcie
koniec trylogii Unicrona… I od czego by tu zacząć… Może od tego, że mamy do
czynienia z najgorszą w historii produkcją z pod znaku Transformers. Jest to
seria, w której nie działa nic i wszystko bez wyrzutu sumienia można wyrzucić
do śmieci. Pytanie pierwsze, czy Cybertron działa jako sequel Energonu i
Armady, szerzej o tym napiszę gdzie indziej, ale odpowiedź brzmi nie, jedyne co
łączy te serie z poprzednimi „dziełami” z tej Trylogii to dwa statyczne rysunki
z ostatniego odcinka i fakt, że czarna dziura będąca motorem tak zwanej fabuły
jest pozostałością po Unicronie i tyle. Generalnie w swoich recenzjach, zawsze
staram się znaleźć coś pozytywnego, jednak jeżeli student po egzaminie oddaje
pustą kartkę, to nawet najbardziej życzliwy wykładowca nie jest w stanie
zaliczyć takiej pracy. Taką pracą jest właśnie Cybertron…
Sam
pomysł w sumie nie był zły, nasi bohaterowie podróżują pomiędzy różnymi
planetami i szukają planetarnych cyberkluczy, których siła pomoże powstrzymać
rozrastające się nieczystości po Unicronie, a w tym zadaniu przeszkadzają im
Decepticony. Nie brzmi źle, równie dobrze mogła to być fabuła paru odcinków
trzeciego sezonu G1. Niemniej pomysł to nie wszystko, bo wszystkie elementy
Cybertronu to jedna wielka katastrofa, tu po prostu NIC nie działa. Fabuła jest
infantylna, nudna i tak przewidywalna, że dziesiąty seans Avatara niesie ze
sobą więcej zaskoczenia. Planet jest zaledwie pięć w tym Ziemia i Cybertron, a
pozostałe prześcigają się w kretynizmie swoich założeń, te trzy planety:
Velocitron: planeta prędkości, Jungle Planet: jak sama nazwa wskazuje i
Gigantion: zamieszkującą wielkie transformery. Wszystkie te planety (może za
wyjątkiem Dżungli) prześciga się w głupocie i prostocie „kultur” jakie tam
powstały Na Planecie Prędkości nie robią nic innego tylko się ścigają, na
Gigantonie wciąż budują nie wiadomo po co i na co kolejne miasta. Naprawdę
nawet najbardziej kretyńskie pomysły na obcych w G1 świadczą o kreatywności
scenarzystów. Dialogi są głupawe, pełne zbędnego patosu i permanentnego
infantylizmu, dobrane głosy w angielskiej (czy polskiej) wersji, wcale nie
pomagają, wręcz potęgują wrażenie kompletnego zdziecinnienia serialu może za często używam w tej recenzji tego
słowa, ale i pogłębiają INFANTYLIZM!!! Scenarzyści co jakiś czas próbowali nas
czymś zaskoczyć, ot typowy bunt Starscreama, nieco poprawił sytuacje nudnego
schematu, a potem wszystko wróciło do normy, pojawił się też nawet interesujący wątek planety X z
postaciami Soundwave’em i Sidewayes’em, ale jak reszta i nawet w większym
stopniu niż w Energonie. Wątek ten został potraktowany kiepskim wyjaśnieniem.
Nie
widziałem gdzie poruszyć kwestie choreografii walk czy tu czy w Animacji i
Muzyce. Postanowiłem, jednak poruszyć go tu. Walki są OKROPNE!!! Wyglądają w
następujący sposób: Transformacja 10 ~ 15s (absolutny rekordzista to fuzja
Optimusa Prime’a i Leobreakera na
neutralnym tle niezależnym od miejsca pojedynku, potem wpinają sobie „MOC
CYBERKLUCZA”, który też ma osobną animacje na osobnym tle. Zresztą pomysł
cyberklucza to jeden z największych kretynizmów, o ile minicony w Armadzie
dawały Transformerom dodatkowe zdolności czy broń, energon w Energonie, dodawał
mocy i pozwalał na wytworzenie specjalnej broni. A cyberklucz? Uruchamia broń,
która transformer już był wyposażony… Za to jest to zgodne z figurką…, ale
popadam w dygresje. Dalej następuje atak beamspamu, który w kompleksy wpędzi
nawet Gundam SEED i drugi sezon 00. Oczywiście też dochodzi do starć
bezpośrednich, które wyglądają tak jakby ktoś wziął zabawki i się nimi bawił,
wygląda to co najmniej pokracznie. Całkiem ciekawie wyglądał pojedynek Primusa
ze Starscreamem, gdzie Primus wziął swoje księżyce i użył ich jako broni,
przywiodło mi to na myśl Gundam Hammery z Turn A Gundam, wraz z koroną
Starscreama kojarzyło mi się z dużo lepszymi seriami, które wolałbym oglądać
zamiast tego INFANTYLNEGO, POZBAWIONEGO JAKICHKOLWIEK AMBICJI CRAPU, MAJĄCEGO
NA CELU TYLKO I WYŁĄCZNIE SPRZEDANIE KIEPSKICH ZABAWEK!!!
Postacie
Zacznę od
Decepticonów, bo ich tu jest najmniej. W Cybertronie dostaliśmy najbardziej
niekompetentną zgraję idiotów, którzy jedyne co potrafią zrobić, to wywołać
facepalm na naszych twarzach. Decepticony, za wyjątkiem Megatrona i Starcreama
to postacie wyłącznie komediowe, a i te „poważniejsze” postacie nie są lepsze.
Wszystkie dialogi Megsa ograniczają się do wymieniania przed przypadki słów:
siła i moc, całkowity brak jakiegokolwiek planu poza porównywaniem swojego
stalowego penisa z penisem Optimusa. Przecież ta cholerna czarna dziura rozwali
wszystko a ten tępy idiota jedyne co chce to się dopakować, zresztą Megs i jego
drużyna są jak upierdliwe komary, które co jakiś czas żądlą bohaterów, nie
wyrządzając im przy tym krzywdy, albo są jak banda nicponi ze szkoły, którzy
lubią dokuczać swoim kolegom. Nawet rekrutacja idzie im mizernie, bo poza dwoma
Tefami, wszyscy pozostali mieszkańcy
swoich planet, którzy dołączyli do Megsa szybko poprzechodzili na stronę botów,
aż dziwne że są jakieś zabawki z Cybetronu z logiem Decepticonów…
Autoboty są
nieco lepiej zrobieni i nie są klaunami jak ich przeciwnicy, chociaż
infantylizm wyłazi z nich na każdym kroku, są miałcy i kompletnie nie zapadają
w pamięć, ani mieszkańcy pozostałych planet, ani podstawowa grupa. Optimus jest
jak zwykle Optimusem i wygląda stosunkowo solidnie na tle reszty, wszyscy są
generalnie wzięci z arkusza: „RPG dla początkujących”.
Warto też
nadmienić niewyraźny promyk nadziei na ciekawszą postać jaką był Scourge:
władca planety dżungli, który choć jest niby był planowany jako ten zły, to
jednak widać, że zależy mu na jego świecie i uważa swoje zasady za koniecznie
dla przetrwania w dżungli. Mógłbym powiedzieć, że postać nędznieje przez jego
relacje z Lori, ale nie Scourge ze listy porządnych postaci skreśla jego
dołączenie do Decepticonów, mimo że ci odcinek czy dwa wcześniej chcieli
sfajczyć jego dżunglę… A niby honor i właśnie jego świat są dla niego
najważniejsze… I mimo, że potem się rehabilituje i dołącza do klubu miłośników
infantylizmu, to wcale go nie ratuje jako postaci, jest tylko smutnym
świadectwem o niekompetencji i lenistwie scenarzystów.
Ludzie… trójka
kiepskich klonów armadowskich dzieciaków… szczerze? Jestem już zmęczony
Cybertronem i ciągłym wypisywaniem co jest tutaj nie tak, dzieciaki uwaga słowo
które często wykorzystuje w tej recenzji są: Infantylne!!!, denerwujące i są
gorsze nawet od Daniela z Headmasters… Reszta ludzi nie jest lepsza, a dorośli
są nawet gorsi niż te dziciaki…
Jedynym fajnym
Transformerem był Signal Lancer (jego kumpel Budka Telefoniczna też był niezły),
który skrywał się pod postacią sygnalizatora, był ciekawszą postacią niż
wszyscy pozostali razem wzięci… Szkoda, że Cybertron nie skupił się na jego
przygodach…
Animacja i
Muzyka
Podobnie jak w
Energonie, mamy tu do czynienia z połączeniem budżetowej animacji 2D znanej z
tasiemcowanych serii z tamtego okresu i kiepskiej jakości CGI, w którym te same
sekwencje są wykorzystywane co chwilę: Transformacje, strzelanie, ładowanie
cyberklucza itd. Długość transformacji sięgnęła tak absurdalnych długości, że
nawet twórcy się z orientowali, że przesadzili i powstawiali dialogi podczas
ich trwania. Same transformery wyglądają tak jak topowe wersje ich zabawek o w
zasadzie identycznej artykulacji (Tefy z serialu mogą poruszać palcami), czyli
jak wielkie nieruchawe kloce, albo bardziej dokładnie jak zabawki, jak
powiedział Klejpull z forum Transformery.pl: „Cieżko chwalić wiernosć figurek
modelom CGI, bo to praktycznie serial o zabawkach- czekałem na moment aż któryś
z Autobotów podczas walki nie obróci głowy bo artykulacja figurki mu na to nie
pozwala”.
Za to designy to już inny kryminał… Pod tytuł
serii mówi: Robot’s in Disguise i mało ma to wspólnego z rzeczywistością,
owszem część transformerów transformuje się w coś rzeczywistego są to postacie
czwarto planowe nie mające na fabułę żadnego wpływu, to jednak wszyscy główni
bohaterowie zamieniają się w bliżej nieokreślone futurystyczne pojazdy, zresztą
sporo mówiło się o przysłowiowym „Batmobilu” w który transformował się
Megatron.
Muzyka… cóż…
całkowicie nie zapadła mi w pamięć i nie mam co na jej temat pisać, tylko tyle,
że remix słynnego theme songa z G1 nie wyszedł najszczęśliwiej.
Dubbing
Angielski
Tu jest ciekawie
i wyjaśnia różnice (ale nie
usprawiedliwia) pomiędzy wersją oryginalną a amerykańskim tłumaczeniem. W
Japonii scenarzyści doszli do wniosku, że nie ma co kontynuować straconej już
trylogii i chcieli stworzyć coś nowego tak narodziła się seria Galaxy Force,
niemniej amerykanie chcieli mieć trylogię, zatem na szybkiego i jak zwykle na
kolanie zmienili zarówno fabułę jak i linie dialogowe, aby choć iluzorycznie
połączyć Cybertron z poprzednimi rozdziałami trylogii. Nie będę się rozwodził
nad tym, czy skok jakościowy pomiędzy GF a Cybertronem jest jakiś
oszołamiający, bo japońskiego odpowiednika nie oglądałem, a podobno jest
świetny. Nie mnie jednak przyjdzie ocena Galaxy Force.
Podsumowanie
Były już
porównania szkolne, czas zastosować analogie medyczną w stosunku do Trylogii Unicrona.
O ile Armada to był chory pacjent, którego stan się poprawiał, Energon zaczął
jako pacjent w stanie dobrym, jednak pogorszył się do agonalnego, za to
Cybertron to podgniłe zwłoki rozwłóczone przez psy… Cybertron to katastrofa,
równie dobrze ta recenzja mogłaby mieć i 20 stron i dalej bym nie wyczerpał
tego co Cybertron robił nie tak. Kończąc jeżeli już musisz, to ogranicz się
drogi czytelniku do Armady z Trylogii Unicrona, bo kolejne części to coraz
większa katastrofa a apogeum to właśnie Cybertron.
Ocena
1 Tetsujin
1 komentarz:
Hej,
Lubię czytać Twoje recki o TFach, bo są bardzo fajnie zrobione i czasami masz fajne porównania, :D ale błagam Cię, czytaj co piszesz, a przynajmniej sprawdzaj dwa razy zanim wstawisz bo każda jest pełna błędów logicznych (np. "który choć jest niby był planowany"), ortograficznych i interpunkcyjnych (wstawiasz przecinki i kropki tam, gdzie ich nie powinno być), przez co czasem ciężko się to czyta. Jeśli już coś wrzucasz do neta to wrzuć porządnie zrobione, a nie napisane na odwal i klikasz "upload". Nie chcę Cię w żaden sposób obrazić, bo wiem, jak ciężko jest podjąć jakikolwiek wysiłek związany z redagowaniem czegokolwiek, nie jestem też polonistą, chcę po prostu, aby łatwiej się czytało Twoje recki i aby były bardziej składne.
Pozdrawiam,
TF Ludwik z forum transformery.pl
Prześlij komentarz