wtorek, 28 lutego 2012

Transformers



Transformers
Rok Produkcji: 2007
Czas Trwania: 144 minuty

Trailer


Fabuła
            Pamiętam jeszcze tę atmosferę podniecenia, gdy pojawiały się pierwsze zapowiedzi, potem trailery i, przed grande finale, pierwsze recenzje na zagranicznych stronach filmowych. No i w końcu premiera u nas, w wakacje roku 2007. Z tej okazji zorganizowany został mały zlot fanów TF we Wrocławiu. Wszystko było na "tak" (no może za wyjątkiem recenzji, których nie czytałem), a czy film nie zawiódł? Cóż,  przez fanów został przyjęty stosunkowo ciepło, z entuzjazmem, ale bez euforii. Mnie również wtedy się podobał.
            Nie wiem czy to przez atmosferę, która towarzyszyła mi przy seansie czy fakt, że zobaczę „next genowe” wielkie roboty przyćmił mój trzeźwy, a przy tym złośliwy i bezlitosny osąd. Bo teraz, gdy po latach oglądam go po raz kolejny, nie mogę się w nim doszukać jakichś większych zalet.
            Życie na planecie Cybertron zostało stworzone przez Allspark, a gdy doszło do wojny domowej pomiędzy Transformerami, Autoboty zdecydowały się wysłać sześcian w przestrzeń kosmiczną (wylądował wiadomo gdzie). Podążył za nim Megatron, jednak pokazując typową dla siebie niekompetencję rozbija się na Ziemi i zamarza na Kole Podbiegunowym, gdzie znajduje go dziadek głównego bohatera - Sama Witwicky’ego. W obecnych czasach Sam wystawia rzeczy po dziadku na alle… znaczy na Ebay i tak uruchamia całą lawinę „nieszczęść”. W skrócie dochodzi do starcia Autobotów i ludzi z Decepticonami, a stawką są losy świata i Allspark. W sumie schemat, bo i czego się więcej można spodziewać... hmm na pewno dobrego kina akcji z masą walk wielkich myślących maszyn i dobrych efektów specjalnych. No i chociażby przyzwoitej fabuły. TF z 2007 w roli kina akcji z nutką nostalgii sprawdza się średnio. Fabuła, a raczej jej przebieg jest ledwo tolerowalny, Sam i jego rodzinka jest nie do zniesienia. Nie wiem jak byłem w stanie to oglądać i nawet się uśmiechnąć podczas wizyty w kinie. Transformerów praktycznie nie ma, ich dialogi to może 10 w porywach 15% całości filmu. Z Decepticonami w zasadzie rozprawili się ludzie, bo Autoboty walczyć właściwie nie potrafiły. Dziwne jest też, że w połowie filmu znika jeden z Decepticonów - Barricade - i w ogóle nie jest wyjaśnione, co się z nim stało. W gruncie rzeczy największym zarzutem wobec tego filmu, jak i jego sequeli, jest to że obraz tak naprawdę nie jest o Transformerach, a o problemach nastolatka/młodego dorosłego w krzywym zwierciadle i z nieśmiesznym humorem, a także wielkim miłosnym listem dla armii Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Do tego Bay miał gdzieś fanów TF, bo widownia TF to dzieciaki albo dorośli pamiętający czasy gdy byli dziećmi. Transformers Bay’a to też nie jest film dla takich "Samów", tylko dla tych, co się nad nim znęcali w szkole. Niemniej film ma też trochę plusów. Sam początek: atak Blackouta robi spore wrażenie, także scena lądowania Autobotów jest bardzo mocna i świetnie buduje klimat (a że potem jest wciąż psuty to już inna sprawa). Humor, mimo iż przeze mnie już zbesztany, za sprawą Simmonsa potrafi rozbawić. Także „przypadkowe twory” Allsparka są zabawne (Xboxbot czy MouteinDewbot). Finałowa bitwa w Mission City też jest niezła i choć podoba mi się fakt, że ludzie nie są tylko nieszczęśliwymi ofiarami i potrafią walczyć, to proporcje pomiędzy udziałem Botów a ludzi są niewłaściwe. W zasadzie jedynym Decepticonem zniszczonym tylko przez Autoboty był poległy w walce na autostradzie. Resztę wykończyli ludzie.

Postacie
            Eee… postacie w tym filmie są… i tyle. Nic nie można o nich powiedzieć, nie dziwi więc, że do sequela przeszło ich niewiele. Nie ma co wspominać o hakerach czy sekretarzu obrony - byli, coś tam zrobili i tyle ich widziano. Rodzice Sama, jak i w zasadzie on sam, są wkurzający (aż żal, że go Megs nie zabił, oszczędził by go nam w sequelach). Dziewczyna grana przez Megan Fox ma ładny tyłek i tyle. Z ludzi jedynie Simmons, Lennox i Epps zapisali się dla filmu na duży plus (nic dziwnego, że wracali w kolejnych częściach). O reszcie można spokojnie zapomnieć, ich rola ogranicza się do pchnięcia fabuły naprzód i nic sobą nie wnoszą.
            Jeżeli w ogóle to możliwe, to z Transformerami jest dużo gorzej niż ludźmi. Ich wszystkie dialogi można zapisać na kartce A4. W zasadzie mówią jedynie w scenie przybycia i wytłumaczenia przez Optimusa Samowi czemu tu przybyli i kim są. Potem są milczącymi statystami, którzy przewijają się gdzieś w tle. O ich charakterze też świadczy jedynie scena przedstawienia się. Z Botów można wyróżnić Prime’a (w końcu to wódz i jedyny umiejący walczyć Autobot) i najsłynniejszego BBB, który (ukłony dla scenarzystów za ten pomysł) mówi za pomocą radia, bo jego syntezator głosu został uszkodzony. Decepticoni oprócz paru zdań wypowiedzianych przez Megatrona, Barricade’a i Starscreama nie mają ŻADNYCH DIALOGÓW!!! NIC. W gruncie rzeczy nic o nich nie wiemy, tylko to, że są źli i trzeba ich powstrzymać. Jest jeszcze dron (czy nie dron) Frenzy, który cierpi na ADHD, jest jedynym Decepticonem posiadającym znamiona charakteru.

Muzyka i Efekty Specjalne
            Najsilniejszym punktem tego filmu są efekty specjalne. Bardzo podobają mi się transformacje Tefów, a głównie płynność przechodzenia z formy robota do pojazdu lub na odwrót w zależności od potrzeby. Reszta też jest bez zarzutu i na bardzo wysokim poziomie wykonania. Szkoda, że takie efekty zmarnowały się w tak słabym fabularnie obrazie. Zgrzytem mogą być niektóre starcia robotów, gdzie jedyne, co było widać to dwie kupy metalu rozwalające się po okolicy.
            Muzyka też nie jest zła, wpada w ucho, a niektóre kawałki zostają w głowie jeszcze trochę po seansie. Zdecydowanie najbardziej podobał mi się kawałek z lądowania Autobotów na Ziemi.

Podsumowanie
Transformers Michaela Baya nie jest dobrym filmem. Ba, ledwo się mieści w kategorii filmów przeciętnych, takich dla których do kina idzie się dla efektów specjalnych. Niemniej nadał on pewien kierunek filmowym Transformerom, od teraz mogło być tylko lepiej (Bay mówił, że wziął do serca uwagi fanów) albo znacznie gorzej…

Ocena
5 Tetsujinów

Brak komentarzy: