Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Yoshiyuki Tomino. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Yoshiyuki Tomino. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 7 września 2014

Raport z Budowy: 1/144 AMX-109 Kapool


AMX-109 Kapool
Frakcja: Zeon, Inglessa Militia
Znani piloci: Sochie Heim, Miashei Kune

AMX-109 został opracowany przez Neo Zeon jako następca dla wysłużonego już MSa z czasów wojny jednorocznej: MSM-03C Hygogg. Pomimo tego iż Kapool to maszyna zaprojektowana z myślą o walce podwodnej i nawodnej to może być wykorzystywany bez problemów przy działaniach w przestrzeni kosmicznej. AMX-009 jest wyposażony w 8 wyrzutni rakiet, Sonic Beam w pasie, działo maszynowe na prawym ramieniu i laser w oku. Kilka tysięcy lat po wydarzeniach znanych z ZZ Gundam Kapool został odkryty przez Sida Munzera i po odkopaniu został pierwszym MSem w szeregach północnoamerykańskiej Inglessa Militia.

Zawartość pudełka
"Wiele tu tego nie ma"

W taki oto sposób zabrałem się za malowanie kolejnych elementów. Polecam ten sposób kolorowania części.

 Nogi

Składania wiele tutaj nie ma, ot 6 elementów na krzyż plus parę policapów. A jednak nogi zajęły mi nie mniej czasu niż przy większości modeli o wyższym stopniu skomplikowania. Powodem jest tego oczywiście malowanie i to nie tylko panel lainer, ale i inne Gundam Markery były w użyciu. 

Ręce
 Tu również widać wiek i poziom komplikacji Kapoola, naprawdę wielka szkoda, że oprócz RD, to jedyny sposób na posiadanie figurki tego oryginalnego MSa. Podobnie jak w prypadku nóg, sama konstrukcja trudna nie była, ale ile przy tym było malowania... Do tego problemem są miejsca do których trzeba się dostać aby Kapoola pokolorować, ale marker plus igła rozwiązały problem z trudno dostępnymi miejscami.
Korpusogłowa


Na początku spodziewałem się, że i te niebieskie wyrzutnie rakietowe będę musiał malować, ale tu na szczęście dostaliśmy element o odpowiednim kolorze. Do tego choć oko było naklejką, to "twarz" Kapoola również trzeba było pokolorować na czarno. Na szczęście płyty pancerza czekało jedynie panelowanie.

Krocze


Malowanie pasa było tutaj największym wyzwaniem. Pierw trzeba było wnętrze pomalować czarnym markerem, a następnie po wyschnięciu nałożyć niebieski na wylot od Sonic Blasta. Sam pas również wymagał nałożenia markera, ale w tym wypadku nie zaprzątało to wiele pracy. 
Tuż przed złożeniem

I po złożeniu


Dla porównania surowy Kapool bez malowania



Zdjęcie znaleziona na http://gundam-eclipse.net zrobione przez użytkownika wewe

At the bottom of the Byston Well 

niedziela, 2 lutego 2014

Overman King Gainer


Overman King Gainer
Rok produkcji: 2002 – 2003
Liczba odcinków: 26

Opening:

Ending:


Fabuła:
            Rzecz dzieje się w przyszłości po ogromnym kataklizmie, przez który ludzkość musi żyć w Domepolis - miastach pod ogromnymi kopułami oddzielającymi nieliczne osiedla ludzkie od reszty świata. Miasta są kontrolowane przez London IMA, a transport między nimi przez prywatną organizację Siberian Railroad Company. Z Demopolis na Syberii rusza kolejny Exodus, prowadzony przez pięciu mędrców, który pod nazwą Yapan rusza na wschód wierząc w to, że świat zewnętrzny jest już zdatny do zamieszkania. Exodus chce powtrzymać zarówno London IMA jak i SRC, gdyż Exodus może udowodnić, że obie te organizacje nie są już niezbędne. Fabuła rozpoczyna się tuż przed rozpoczęciem Exodusu Yapan. Młody gracz Gainer, zostaje aresztowany jako domniemany zwolennik Exodusu (gdyż jego rodzice wspierali poprzednią próbę emigracji z Domepolis), co było ironicznie, gdyż Gainer był wręcz wrogi kolejnej migracji. Trafia on do celi w której jest również Gain - „specjalista”  nowej wyprawy w nieznane. Przez splot wydarzeń Gainer trafia tam gdzie najbardziej nie chciał - na Exodus - i staje się pilotem skradzionego Overmana.


            Overman nie jest serią pokroju Gundama czy Xabungle. To lekkostrawna dobrze się oglądająca seria przygodowa w ramach gatunku bez ambicji na łamanie utartych schematów. Nie jest też przy tym swoistą parodią real robots jak Xabungle. Nie jest to w tym przypadku szczególna wada. Czasami człowiek musi odpocząć od kolejnych filozoficznych i pseudofilozoficznych serii różnego pokroju i poziomu. Gainera ogląda się naprawdę dobrze i sprawnie. Co prawda fabuła opowiadana nie jest jakoś specjalnie zajmująca, ale bawiłem się dobrze. Scenariusz jest stosunkowo prosty, choć z perspektywy czasu sądzę, że Overman miał być jednak bardziej skomplikowaną historią, bo często natrafiałem na bardziej skomplikowane elementy. Chociażby sam świat i życie w Exodusie, który do tego dla wielu ludzi był przymusowy. Problemy z żywnością i lekami raz się pojawią, żeby po chwili zniknąć i wypłynąć przy innej okazji. Tak samo jak konflikty pomiędzy mieszkańcami Exodusu. Zresztą cała seria sprawia wrażenie niedokończonej. Co prawda pewne wątki zostają zamknięte w tych 26 odcinkach i można uznać za zamkniętą całość, ale sam Exodus się nie kończy i osobiście nie miałbym większych pretensji jeżeli powstałby drugi sezon.
            Główny wątek Exodusu bardzo mi się podobał. Tak samo starcia z przeszłością (antyczne Overmany i tajemnicze Overdevile). Rozwój postaci (głównie Gainer) też był niezły, choć nie jest to diament w koronie Tomino. Wszystko sprawia wrażenie wielkiej podróży i przygody, która zawsze do mnie trafia.

            Walki Overmanów są świetne. Nie są to tradycyjne potyczki znane z innych serii Real
Robots. Walki często są bardzo kreatywne i wymuszały nietypowe taktyki starć. Przede wszystkim gdy na scenę wkraczają Kashmir i Cynthia ze swoimi bardzo nietypowymi Overmanami. Nie wspominając ostatniej bitwy z Overdevilem (zresztą ostatnie odcinki Overmana są genialne i to głównie tutaj seria bardzo wykracza poza typowe finałowe odcinki innych serii.

            Klimat i stylistyka serii jest jej największą zaletą. Charakterystyczna Steampunkowa (Folkpunkowa) otoczka późnego Tomino tutaj eksploduje z pełną siłą dając nam niesamowity klimat. Tutaj w zasadzie wszystko mi się podobało. Począwszy od designów mechów, przez projekty postaci, budynków i ogólnego otoczenia. Dodatkowo fakt, że całość dzieje się na Syberii powoduje, że seria jest bardzo jasna i antyklaustrofobiczna. No i gdy w grę zaczął wchodzić tajemniczy Overdevil czułem to przenikające zimno. Do tego bardzo sympatyczny i subtelny humor. Jak pisałem całą seria ma lekki i bardzo… cóż, radosny klimat.

Postacie:
            Fabularnie Overman nie zachwyca, ale prostotę scenariuszową nadrabia konstrukcją świata, stylistyką i właśnie postaciami. Tutaj ukazuje się to, w czym Tomino jest najlepszy: postacie. Tomino potrafi tworzyć bohaterów nawet drugo i trzecioplanowych, którzy może i bywają chodzącymi stereotypami, ale jednak zawsze otrzymują to wrażenie głębi, których często brakuje w innych anime.
             
Gainer to największa siła tej serii, głównie dlatego, iż bardzo łatwo się z nim identyfikować.
Jak pisałem Gainer ma powody aby być przeciwny Exodusowi. Nie zachowuje się jak małe dziecko i nie obraża się na świat. Nie lubi Exodusu, ale skoro na nim wylądował to będzie wykonywał swoje obowiązki, a nawet będzie chodził do szkoły. Chłopak nie jest skrajny i jego pełne przejście na stronę Exodusu jest procesem długoterminowym i (co najważniejsze) naturalnym. No i jest w pewien sposób spełnieniem marzeń i jednocześnie największym koszmarem graczy - co by było gdyby swoje growe możliwości musieli wykorzystać w prawdziwym życiu (dobrze, że gra Gainera była dosyć realistycznym symulatorem Overmana).
           
Sara to twarda dziewczyna, koleżanka Gainera z klasy i przed Exodusem była członkiem konspiracji pięciu mędrców. A po jego rozpoczęciu jednym z pilotów mechów (tak zwany Gauli Squad). W serii pełni rolę ukochanej Gainera i to w zasadzie ona ma na niego (obok Gaina) największy wpływ. Sympatyczna i bardzo wyrazista postać.
           
Gain, to swoisty Char serii. Specjalista Exodusu i weteran poprzedniego (nieudanego). Niezła postać z ciekawą przeszłością, która do niego wraca w postaci brata jego dawnej kochanki (jeden z powtarzających się elementów humorystycznych). Świetny snajper, no i to on „przekonał” Gainera do wzięcia udziału w Exodusie.
           
Księżniczka Ana… To… fantastyczna postać. Z miejsca ją polubiłem, gdyż była pełna pozytywnej energii i rządna przygód. Jest oficjalnym zakładnikiem Exodusu, ale w rzeczywistości sama jest jego zwolenniczką. Mimo młodego wieku często ma świetne pomysły. Jest w zasadzie sercem całego Exodusu no i te jej wiewiórki…

Adette… marzenie każdego Nerda ;). Herod baba, będąca początkowo jednym z prominętnych członków SRC, która w 1/3 serii dołącza do Exodusu (i zamieszkuje z Gainerem). Profesjonalna, twarda, ale przy tym niecierpliwa i nie kiedy dziecinna. Do tego jej strój... Jej relacje z Sarą i Gainerem są świetne i często (choć nie zawsze) elementem humorystycznym.
Reszta ekipy exodusu też jest bardzo udaną drużyną. Zarówno ekipa mechaników pod dowódctwem Cony jak i Yapanowy Ninja, który odpowiada za niechęć Gainera do Exodusu. Czy niezwykle sympatyczna nieco fajtłapowata (a przy tym niezwykle zdeterminowana) opiekunka księżniczki Any.             

            Czas na złych i niekoniecznie kompetentnych.
            Co prawda Cynthia nie jest postacią negatywną, ale jakoś bardziej mi pasuje omawiać ją przy okazji całego SRC i London IMA.

Cynthia to… cóż… połowa drogi między Puru, a Puru 2 z pozytywnym dla niej zakończeniem. Genialna pilot i przy okazji jedyny gracz, który zagroził dominacji Gainera i przy okazji jego netowa znajomość. Cynthia z powodu braku normalnego życia uważa wszystko za grę i nie zdaje sobie sprawy z tego, że walcząc krzywdzi innych ludzi. Cynthia zmienia się dzięki Gainerowi i Sarze. Szkoda, że w serii pojawiła się tak późno i gro odcinków z jej udziałem (nie jako avatar) to ratowanie jej z Overdevila.

Asuham Boone to reprezentant London IMA, który pojawia się na scenie z powodu niekompetencji SAC w powstrzymaniu Exodusu. Ma on jednak bardziej osobiste powody, gdyż Gain uwiódł jego siostrę i ma z nią dziecko (Gain jak jego duchowy odpowiednik z Gundama wziął nogi za pas gdy pojawiła się jakaś prawdziwa odpowiedzialność). Asuham ma na jego punkcie obsesje, przez co często kończy jako postać humorystyczna. Zmienia się to pod koniec serii, gdy staje się czymś w rodzaju herolda Overdevila, ma świetnego Seiyu.

Był jeszcze „nieco” gejowski Kashmir, który urwał się z Bilalowego Paryża, przywódca
SACu przypominający nieco starego Zabiego i trójka oficerów średniego szczebla z SAC, którzy stanowili głównie element humorystyczny. Co prawda Ariel była dobrym oficerem, ale jej dwóch kolegów niemal zawsze doprowadzało całkiem zgrabny plan do katastrofy.


Mechy:
            Można je podzielić na dwa rodzaje: tytułowe Overmany i mięso armatnie. Zwykłe mechy, są bardzo… Mechworriorowe i mało humanoidalne, ot po prostu broń na nogach. Szczególnie typ z późniejszych odcinków: Dobek II, który wyglądał jak wieża czołgu na nogach. A niektóre były nawet dwuosobowe (te stosowane przede wszystkim przez siły Exodusu).
            Overmany… to cóż… potężniejsze mechy posiadające jakąś specjalną zdolność (tak zwane Overskill) np. prędkość, niewidzialność i mniej typowe jak np. transmiter, który powodował, że wszyscy słyszeli cudze myśli. Same Overmany są w czymś rodzaju biomechów, a niektóre z nich przejawiały nawet oznaki świadomości. Do tego ich pancerz przypominał raczej tkaninę aniżeli klasyczne mechowe zbroje. Generalnie Overmany są  barwne, powykręcane i niezwykle pomysłowe. Zawsze byłem ciekaw jak wyglądać będzie kolejny wrogi Exodusowi Overman.

Animacja i Muzyka:
            Standard dla Sunrise z początku wieku (choć nie jest aż tak źle, jak w przypadku SEEDa :P), nie ma tu nachalnego komputera i animacja jest bardzo ładna, a co najważniejsze współgra doskonale z klimatem narzuconym przez  Tomino. Brak też jakiś kuriozalnych błędów animacyjnych. Doskonały przykład, że można kręcić.

            Muzyka… aż się na usta ciśnie, że chciałoby się, żeby to
 Yoko Kanno brała udział w jej komponowaniu, bo jak już pisałem klimat jest mocno Turn A’owy. No, ale niestety (choć bez przesady) muzykę komponował ktoś inny. Jest dobra i pasuje do całości, ale mimo wszystko, szkoda, że to nie Kanno, ładnie by się to w trylogię wkomponowało. Warto też dodać, że piosenka z openingu, ma fabularne uzasadnienie i w pewnym momencie jest śpiewana przez członków Exodusu.

Podsumowanie:
Niezła, choć mocno sprawiająca wrażenie niedokończonej, lekka i przyjemna seria przygodowa z całkiem fajną animacją i niezłą muzyką. Nie jest to nic nadzwyczajnego, ale warto się przyjrzeć, głównie z powodu folkpunkowego klimatu i ciekawych starć Overmanów. Ogromna szkoda, że seria ma tylko 26 odcinków, gdyby była dwa razy dłuższa byłaby dużo ciekawsza.

Ocena:
6,5 Tetsujina


niedziela, 19 stycznia 2014

Brain Powerd


Brain Powerd
Liczba odcinków: 26
Rok Produkcji: 1998

Opening

Ending


Fabuła
            Oj długo brałem się do napisania czegokolwiek o Brain Powerd, bo to ciężka do oceny seria. A właściwie raczej ciężko opublikować coś na jej temat, bo słowo „kontrowersyjna” to mało powiedziane. Moja opinia jest właśnie „kontrowersyjna”, bo w przeciwieństwie do innych recenzentów, uważam Brain Powerd za serie bardzo dobrą i w sumie poza jednym czy dwoma miejscami nie mam zamiaru porównywać jej do Evangeliona, co wszyscy lubią robić. Ba, nawet do Brain Powerd przyległa metka AntyEvangeliona. Niemniej dla mnie wszystko, co ma spójną fabułę i ciekawe postacie jest AntyEvangelionem… ale dyskusja o Evie jest na dygdy.

            Niedaleka przyszłość - Ziemia jest rozrywana przez kolejne naturalne kataklizmy: trzęsienia ziemi, powodzie, wybuchy wulkanów… Prawdopodobnie powodem tych anomalii jest odkryty i uruchomiony starożytny żywy statek kosmiczny nazwany Orphan. Uruchomiony przez parę naukowców, statek zaczyna pochłaniać życiową energię z otoczenia, a z tajemniczych ogromnych kryształowych dysków wyłaniają się biomechy: Grand Chery, wraz z pilotami nazywanymi Antyciałami, bądź Reclaimerami. Szukają oni rozsianych po świecie dysków.  ONZ jednak nie siedzi z założonymi rękami (to ci prawdziwe SF) i buduje okręt wyposażony w biosilnik (bliźniaczo podobny do tego na Orphanie) Novis Noah, stając w opozycji do ludzi z Orphanu. Novis Noah korzysta z supernowoczesnych myśliwców i… Brain Powerdów - bardziej samodzielnych Biomechów, które są uważane przez Orphan za zbyt wcześnie narodzone Grand Chery. Podczas jednej z akcji odzyskiwania dysku dochodzi do “zbyt wczesnych“ narodzin Brain Powerda, za którego “sterami” zasiada młoda dziewczyna Hime. Dziewczyna nawiązuje więź z Biomechem i dzięki temu ratuje mu życie, a jako partner Brain Powerda dołącza do Novis Noah. I tak rozpoczyna się walka o przetrwanie ludzkości (według teorii naukowców pracujących dla ONZ opuszczenie przez Orphan Ziemi spowoduje, że statek pochłonie całą energię życiową na Ziemi).

            Trzy późne serie TV Tomino można porównać do trzech gier ze świata Forgotten Relams: Baldur’s Gate, Icewind Dale i Planetscape (cośtam). Czyli jedna jest zrównoważona, nastawiona zarówno na akcje jak i na fabułę oraz postacie, druga to akcja, a trzecia to sama fabuła. Brain Powerd to taka właśnie seria nastawiona na fabułę (a raczej na uczucia bohaterów, bo to one są w tej całej zabawie najważniejsze). Do Brain Powerd podchodziłem jak do jeża. Dużo złego słyszałem o niej już na wstępie - że jest kiepska, że ma nieciekawe postacie i że ogólnie jest nudna. Ale jak wiadomo wszystko na świecie jest nieobiektywne i często nie należy się przejmować opiniami innych recenzentów. Oglądając kolejne odcinki przerwy robiłem jedynie w weekendy, a każdy epizod oglądałem z ogromną ciekowością. Jasne, Brain Powerd ma problemy, jednak są to akurat takie wady, na które można machnąć ręką. Chodzi mi przede wszystkim o pewne fakty dotyczące Orphanu i biomechów jakie wychodzą na jaw (w jaki sposób Orphan znalazł się na Ziemi i jaka jest prawdziwa różnica miedzy Brain Powerdami a Grand Cherami). Powyższe fakty jakoś nie miały większych reperkusji, jedynie nieco lepiej można było wyjaśnić działania samego Orphana (statku, nie jego mieszkańców). No i nagła zmiana stron przez jedną z postaci… Był to co prawda niezły twist, ale podobnie jak w przypadku poprzednich, wątek ten zapadł się sam w sobie i nie miał wpływu na samo zwięczenie serii.

Niemniej, jak już pisałem, fabuła BP służy postaciom a nie odwrotnie, przez co ona sama jest nieco prostsza czy posiada tego typu właśnie ślepe uliczki. Cała tajemnica kosmicznego lewiatana nie została rozwiązana, bo nie musiała być. Zakończenie doskonale zwieńcza główny motyw serii, którym wcale nie była walka o uratowanie ludzkości (podział na dobrych i złych zacierał się z każdym odcinkiem coraz bardziej). Głównym motywem było coś do tej pory u Tomino niespotykanego - przezwyciężanie własnych awersji, uprzedzeń i przede wszystkim zrozumienie i porozumienie. Wszyscy wskazują, że chodzi o potęgę miłości... A i owszem również o nią chodzi, ale jak dla mnie to właśnie to przezwyciężanie i dialog były esencją serii i za to właśnie tak ją lubię.

            Lepiej byłoby gdyby całość miała klimat Turn A. Zaszufladkowałbym tę serię do Steampunka i tyle by było opisu klimatu. Ale jednak mamy tutaj dosyć specyficzne spojrzenie na prawdziwe przyszłościowe SF (statek naszych bohaterów, biomechy, myśliwce itp.). Dalej mamy tę specyficzną nutkę, która potem eksplodowała w Turn A. Zatem postanowiłem wymyślić nowy podgatunek: Folkpunk, czyli SF w którym mamy właśnie tego typu nutki z folklorów danych krajów, swoista odmiana Steampunka. Klimat mi się bardzo w tej serii podobał. Był, z braku lepszego słowa, optymistyczny i barwny. Był charakterystyczny dla późnego Tomino - specyficzne designy, bardzo fajne biomechy czy relacje miedzy bohaterami będące w większości wręcz AntyIdeonowe (to chyba lepsze określenie dla Brain Powerd niż AntyEvangelion). Zostałem po prostu przez to wszystko zauroczony.

Postacie
            Jeżeli gdzieś Brain Powerd staje się AntyEvangelionem to właśnie w przypadku postaci. O ile w tym drugim (dla którego zresztą kiedyś znajdę czas) nie lubiłem absolutnie nikogo, to w Brain Powerd jest praktycznie odwrotnie. Do tego antyideonowe relacje miedzy postaciami i tu nie chodzi o to, że się tutaj nikt z nikim nie kłóci i nie ma różnic zdań (bo są).
           
Para głównych bohaterów Yuu i Hime bardzo mi się podobała. Podobał mi się również fakt, że to właśnie Hime trzymała pierwsze skrzypce przez większość serii. To ona mimo niewesołej przeszłości jest radosną, optymistyczną i ciepłą osobą, chociaż bywa też stanowcza i dość uparta. Nie jest to postać na miarę Cecily (którą stawiam za wzór głównych bohaterek), ale sprawdza się bardzo dobrze. Jest po prostu wiarygodną postacią, a jej późniejszy związek z Orphan był świetnym pomysłem, aby utrzymać istotność jej roli w późniejszych odcinkach. Z kolei Yuu z wyglądu mocno przypomina Seabooka, ale Seabookiem (na szczęście) nie jest. Yuu rozwija się w tej serii najbardziej. Począwszy od ucieczki z Orphan przez spotkanie z Nelly (i jej Brainem), aż do ostatniego odcinka i ustabilizowanie tego, co było wiadome od odcinka numer dwa. Yuu jest mocno niezależny wobec reszty załogi Novis Noah. Preferuje działanie w pojedynkę i po prostu samą samotność. Mimo iż z pozoru jasno odciął się od reszty swojej rodziny, to wciąż ma silne uczucia wobec swojej siostry. Jego relacje z Hime są rozegrane świetnie. Nie jest to poziom Cecily z Seabookiem (sorry, za nawiązywania do F91, ale Yuu to skóra zdarta z Seabooka) - czuć między nimi naturalną chemię.

            Resztę załogi Novis Noah lubię w zasadzie tak samo jak Yuu i Hime. Wszyscy są sympatyczni i jak na postacie drugoplanowe nieźle rozbudowani. Mają nawet po jeden a nawet dwa odcinki im poświęcone. A jest to dużo jak na zaledwie 26 odcinkową serię.

        Chociażby Kanan, której wątek trwał bite 3 – 4 odcinki, okazała się jedną z najsympatyczniejszych postaci w serii i choć nieco kręcę nosem, że była centralną postacią przez ten czas (zważywszy na długość serialu), to bardzo się cieszę, że ją nam przybliżono w tak fantastyczny sposób. Zresztą wszyscy nie są wyciętymi z kartonu stereotypami, a fakt, że każdy doczekał się mniej bądź bardziej rozwiniętego back story, powoduje, że mamy wrażenie ich głębi.

Piloci Brainów są ok. Choć, jak na mój gust, Nanga mógłby dostać jakiś odcinek dla siebie, bo w porównaniu do reszty wypada pod tym względem blado. Russ jest w porządku. Fajnie, że sparowali go z Kanan, gdyż było to bardzo naturalne. Higgins ma seksowny tatuaż, ale i ona dostała stosunkowo niewiele czasu. Kant Kestner – chłopiec geniusz też był sympatyczny zapamiętam sobie dowcip z Nietzsche w roli głównej. Bardzo polubiłem też pokładową panią doktor i późniejszą panią kapitan - Irene Carrier. I choć myślałem, że będę miał z nią problemy (gdyż pierwsza kapitan niosła ze sobą maaaaaasę charyzmy), to poradziła sobie z nową rolą kapitalnie. No i jest jeszcze jedna z pilotów rozpoznawczych Comodo, która w zasadzie wraz z Nangiem stanowili nierozerwalną całość.
Dzieciaki są w porządku, nie irytują i niosą ze sobą sporo pozytywnej energii. Do tego dają coś od siebie i nie są zbędnym zapychaczem.
           
            Postaciami w pewien sposób łączącymi Orphan z Novis Noah jest twórca oponentów Orphanu: Winston i babcia Yuu: Naoko. Oboje są ok. To takie typowe postacie liderów pełnych charyzmy i (w przypadku Naoko) ciepła.

            Z mieszkańcami Orphanu mam już nieco większy problem niż w wypadku załogi głównych bohaterów. Choć i tutaj nie mamy (w przypadku tych głównych) do czynienia z pustymi skorupami bez charakteru. Każdy miał mniej bądź bardziej usprawiedliwione powody do zostania Reclemerem, ale to właśnie Orphan ma te najmniej sympatyczne postacie. Quincy Issa, siostra Yuu, wydawała mi się z początku topową złą Tominowską laską, ale również ona okazała się bardziej skomplikowana i w pewien sposób jest najbardziej tragiczną postacią serii. Jest ona niestabilna psychicznie i żądna uznania. Szła prosto w objęcia szaleństwa i pewnie gdyby nie Yuu i Hime właśnie tam by pewnie skończyła. Matka Yuu, Midori, to chyba najbliższa postać pretendująca do miana prawdziwego złego - zimna, pozbawiona emocji i traktująca swoją rodzinę bardziej jak narzędzia do osiągnięcia swoich celów, aniżeli ludzkie istoty. W sumie nawet nie pamiętam, czy na końcu serii jakoś inaczej na to wszystko spojrzała, ale chyba nie. Z pozostałych Recleimerów trzeba zwrócić uwagę na Shielę, mającą bardzo tragiczną historię. Jej udziałem jest jednen z bardziej niekomfortowych momentów serii. Te jej wspomnienia… brr… Grobowiec Świetlików mi się przypomniał…) No i rzecz jasna jest jeszcze Johnathan - najbardziej pokręcony „sługa” Orphanu, który szybko wyrasta nie tylko na głównego Recleimera serii,  był co prawda w przeszłości skrzywdzony przez własną matkę (zresztą jego relacje z matką powodują ogromne reperkusje w serii), ale suma summarum, sam jest winien tego, że jest taki a nie inny (vide Hime wychowankę domu dziecka).

            Są jeszcze dwie bardzo istotne postacie: Nelly i Baron Maximilian, ale je lepiej przemilczę… i tak już za dużo spoilerów się tu wradło.


Mechy
        
    A raczej biomechy, czy, bardziej Brain Powerdowo, Antyciała (chociaż ten termin odnosi się bardziej do pilota i mecha jak są razem). Pierwsze podejście Tomino do inteligentnych robotów wyszło całkiem nieźle. Szczególnie mi się podoba sposób porozumiewania się z pilotów z mechami, który nie polega na rozmawianiu z nimi (kto by chciał Tominowe Transformery prawda?), ale raczej na wyczuwaniu ich emocji, które bywają bardzo różne. Naprawdę, te biomechy podobały mi się bardziej od „konkurencyjnych” Ev, gdyż takie spojrzenie na roboty biologicznego pochodzenia mi bardziej odpowiada. Designowo momentami przypominają prace Gigera z obcego (szczególnie Brain Powerdowe bliźniaki i te lepsiejsze Grand Chery). Różnice między tymi dwoma gatunkami biomechów są często podkreślane, chociaż słabo widoczne na pierwszy rzut oka. Główną różnicą jest samodzielność. Brain Powerdy są bardziej samodzielne i mniej uległe od Cherów (muszą zaakceptować swojego partnera. Mowa o partnerze, bo pilot w tej
serii to kiepskie określenie). Podobno są też od nich słabsze, ale jakoś tego nie dostrzegłem. No i… scena z cmentarzyskiem Grand Cherów i Brainów pokazuje, że jak Tomino nie morduje postaci, to zawsze znajdzie gdzieś sposób abyśmy poczuli się niekomfortowo.





Muzyka i Animacja
            Muzyka jest wręcz F E N O M E N A L N A!!! To w końcu Yoko Kanno! Tak jest Yoko Kano. Jak zauważyłem po roku produkcji była to pierwsza seria, w której słynna Pani kompozytor współpracowała z Tomino i trzeba przyznać, że jak ta dwójka bierze się za coś to zamienia się to w - co najmniej srebro. Ścieżki są odpowiednio epickie i instrumentalne. Zawierają sporo elementów pasujących do stylistyki późnych Tominowskich serii (Turn A, Wings of Ryean, Overman King Gainer). Seiyu sprawdzają się bardzo dobrze i świetnie pasują do postaci. Początkowo aktorka podkładająca Hime mi nie pasowała, ale to tylko dlatego, że podkładała ona potem naczelną faszystkę Gundamowego uniwersum: Sochie. To nie przeszkadzało jej się potem zmienić i być przyzwoitą postacią.

            Animacja jest (znów) bardzo charakterystyczna dla późnych serii Tomino i doskonale pasuje do Folkpunkowego charakteru serii. Brak tu błędów czy niekonsekwencji animacyjnych, a stałych wstawek w ogóle nie zauważyłem.


Podsumowanie
            Nie zgadzam się z powszechną opinią, że Brain Powerd to słaba seria. Ma niezły scenariusz, sympatyczne postacie, a przy tym bardzo fajne i optymistyczne przesłanie. No i nie można zapomnieć o fenomenalnej muzyce. Również specyficzny styl charakterystyczny dla późnego Tomino zasługuje na uwagę.  






Ocena
8 Tetsujinów