Eureka Seven
Liczba
odcinków: 50
Rok
produkcji: 2005-2006
Opening 3 (ten który podobał najbardziej)
Fabuła
Niespecjalnie chciałem oglądać Eurekę 7. Niespecjalnie
lubię nowsze serie anime i w seriach po roku 2000 staram się trzymać tylko
bliskich mi marek. Jednak zbliżająca się premiera G Reco skłoniła mnie do
przeprowadzenia przygotowań do tego „wydarzenia”. Serie Tomino znam, a i tak postanowiłem
obejrzeć Turn A ponownie (nowa recka już niedługo). Natomiast z twórczością
drugiej najważniejszej osoby pracującej przy nowym Gundamie nie miałem styczności
(prócz jego początków w serii King Gainer).
Nadrobiłem
więc zaległości i obejrzałem… 50 epów łyknąłem w sumie w 50 dni i nie żałuje
ani jednego. Eurekę ogląda się wyjątkowo dobrze, przyjemnie i w ogóle każda
minuta spędzona z załogą Gekkostate gwarantuje świetną zabawę. Fabuła jak i konstrukcja serii sprawiły, że w
zasadzie po dwóch epach stwierdziłem, iż Eureka to w zasadzie taki bardziej
epicki Gundam X. Podobna para głównych bohaterów i podobne wątki fabularne,
tylko, że to wszystko na dużo większą skalę. Główny wątek wciąga i jest
rozwijany bardzo dobrze. Nie zawdozi również jego konkluzja, chociaż
zakończenie ma jeden poważniejszy problem: brak pokazania co się stało z
zresztą załogi Gekko.Pomimo tego jest to tylko moje narzekanie, a nie jakiś
koszmarny błąd. Zresztą ta seria ma trochę denerwujących elementów, ale są to
momenty, jedynie warte krótkiej wzmianki, bo cała reszta jest tak… urzekająca,
że możemy darować Eurece nawet poważniejsze potknięcia.
Eureka
ma zadziwiającą właściwość, powodującą, że gdy ją oglądam, to całkowicie
zapominam o wszystkim co z tą serią jest nie tak i po prostu bawię się świetnie.
Różnie jest później – szczególnie, gdy przygotowywałem się do tej recenzji
wychodziło to bardziej krytycznie niż bym chciał. A czym są te potknięcia?
Bliżej omówię je przy okazji postaci, bo to głównie w tym aspekcie serial
popełnia największe grzechy, co jest o tyle zabawne, że to jednocześnie
najmocniejsza strona tej serii.
Pod
względem fabularnym jak już wspomniałem, nie ma się specjalnie do czego się
przyczepić. Całość jest spójna i prowadzona konsekwentnie, bez żadnych dziwnych
zwrotów akcji świadczących o braku pomysłów scenarzystów. Jasne, niektóre
elementy można by było rozwinąć lepiej, ja chociażby dałbym nieco więcej czasu
wojskowym czy politycznym władzom federacji, albo zwiększyłbym znaczenie pisma wydawanego
przez Gekko. Niemniej rozumiem dlaczego to zostało ograniczone, a większość
czasu poświęca się Rentonowi i Eurece. Tylko przez co reszta musi zadowolić się
mniejszą ilością czasu antenowego. I w tym miejscu nieco przesadzili, ale o tym
w następnym dziale.
Bitew
mechów nie ma zbyt wiele. KLFy przez większość odcinków służą raczej jako
środki transportu, co mi nie przeszkadza. Niemniej gdy dochodzi do starć to są
wyjątkowo widowiskowe. Głównie dzięki temu, że to generalnie bitwy powietrzne.
Nie ma też tu jakiegoś rażącego beam spamu i nasi bohaterowie walczą generalnie
w starciu, przez co wszystko ogląda się dużo ciekawiej.
Klimat
ogółem miażdży, a wraz z bohaterami stanowi największą siłę tej serii.
Charakterystyczna animacja, do tego krajobrazy i designy wszystkiego od ubrań,
przez mechy aż po budynki... Świat
stworzony przez twórców Eureki również bardzo mi się podobał. Wszystko osadzone
jest w tym specyficznym stylu przywołującym mi na myśl późne serie Tomino
(gatunek ochrzczony przeze mnie mianem Folkpunka). Niemniej mam do scenarzystów
żal, że tyle sił włożyli w rozwój Eureki i Rentona, a zapomnieli o bardziej
rozbudowanym uniwersum.
Postacie
Jest to jednocześnie najsilniejszy element serii i
jednocześnie najsłabszy. Tym razem zacznę nieco od tyłu i pierw zajmę się
antagonistami serii, ot pierw co mi się nie podoba, a potem już będę mógł tylko
chwalić Eurekę.
Niestety
przeciwnicy Gekko zostali przestawieni w fatalny sposób, a ich wątki wołają o pomstę do nieba. Główny zły: Dewey
Novak i przy okazji starszy brat dowódcy Gekko, jest niezwykle płaski i
pozbawiony jakiegokolwiek charakteru, a czas antenowy jaki dostał pewnie
zdołałby zająć maksymalnie z jeden odcinek całej serii. Zresztą jego motywacje
można ograniczyć do stwierdzenia, że tatuś nie kochał go równie mocno jak
młodszego brata…
Anamone i Dominica wziąłem z
początku za spaczoną wersje Rentona i Eureki, ale niestety ich potencjał został
w zasadzie całkowicie zaprzepaszczony. Mają niewiele czasu antenowego, aby się
rozwinąć. Więcej czasu niż zły braciszek, ale to wciąż było zbyt mało, a wręcz
w pewnym momencie znikają na dość długo, aby wyskoczyć niemalże z konkluzją ich
wątku.
W zasadzie jedynymi „złymi”,
którzy dostali sporo czasu było małżeństwo najemników, które ścigało Gekko na
zlecenie armii. Pozwoliło im to na rozwinięcie się, dodanie im sporo
niejednoznacyzności i wpłynięcie na naszych bohaterów. Zdecydowanie dużo
ciekawsi niż wszyscy antagoniści razem wzięci.
Od
strony postaci pozytywnych za to, jest dużo, dużo lepiej. Choć i tu nie obyło
się bez drobnych wpadek. Najgorsze dla mnie było to, że pod koniec serii Hilda
i Mattheiu po prostu zniknęli bez
wyjaśnienia co się z nimi stało. Ale już kończmy narzekania i przejdźmy do
nieco bardziej pozytywnego obrazu tej serii.
Para
głównych bohaterów jest zrobiona świetnie. Mimo, iż Eureka rozwija się według
tradycyjnego schematu, to jest to poprowadzone w tak urokliwy i sympatyczny
sposób, że schemat zamienia się w zaletę. Do tego jej rozwój jest ukazywany
również przez fizyczne zmiany jakie przechodzi główna bohaterka. I tak jak już
wspomniałem Eureka jest bardzo podobna do Tiffy z Gundam X. Renton z kolei również zmienia się w trakcie
serii, dorośleje i nabiera ogłady, ale też ma swoje wzloty i upadki. Bardzo
dobrze poprowadzono z pozoru typowy wątkek opuszczenia przez niego Gekko i jego
powrotu. Nie dość, że Renton uczy się wtedy najwięcej to na dodatek mamy
najlepszą parę antagonistów w serii.
Renton to taki młodszy i mniej pewny siebie Garrod (nawet kolorystycznie
ubierają się identycznie).
Holland
(o swojsko brzmiącym nazwisku Novak) i Talho jako dowódcy Gekko pełnią rolę
„rodziców” dla Rentona i (nieco mniej) Eureki. I to oni zaraz po Rentonie i
Eurece dostają dla siebie najwięcej czasu. Ich wątek śledziłem z ciekawością,
bo była to miła odskocznia od ciągłego (choć sympatycznego) skupiania się na
parze głównych bohaterów. Naprawdę nieco mnie zdenerwowało to, że nie
dowiedzieliśmy się co się z nimi dokładnie stało po głównych wydarzeniach w
serii, a to wielka szkoda.
„Dzieci
Eureki” są… trudne do ocenienia. Z początku ich niecierpiałem. Szczególnie
najmłodszego, który dostał wyjątkowo irytującego Seyu. Na szczęście z czasem
stali się mniej irytujący, aż w końcu nabrałem do nich czegoś na kształt
sympatii.
Reszta
załogi Gekkostate nie ma wiele czasu i specjalnie ich nie poznajemy, ale suma
summarum dostaliśmy grupę charakterystycznych i przy tym sympatycznych postaci,
które choć wiele czasu antenowego nie mieli to jednak dość mocno zapadli mi w
pamięć. W szczególności strzelec Gekko, który wyglądał jak ludzka wersja Turn A
Gundama, „starszy brat” Rentona, który w sumie dostał z nich wszystkich
najwięcej czasu i quasi rozwój, czy wspomniani już wyżej Hilda i Mattheiu.
Mechy
Za wiele ich w tym anime nie było, co w sumie wcale
mi nie przeszkadzało. KLFy były bardzo dobrze zaprojektowane, łącząc w sobie
cechy Valkirii z Macrossa czy bardziej standardowych MSów rodem z Gundama. A na
dodatek dołożyli im pewną nutkę tajemniczości, którą uosabiał pierwszy KLF:
Nirvash, który podobnie jak jego piloci (Renton i Eureka) przechodził
metamorfozę. W sumie Mechy z tego anime skojarzyły mi się z robotami z Brain
Powerd.
Muzyka i animacja
Muzyka jest bardzo dobra i parę ścieżek znalazło sobie miejsce na moim odtwarzaczu
MP3. Utwory doskonale wpisują się w to co widzimy na ekranie, a przy tym samej
muzyki się bardzo dobrze słucha. Najlepszym dla mnie openingiem był trzeci, a
niestety najsłabszym jego poprzednik, kompletnie ta piosenka do mnie nie
trafiła.
Podsumowanie
Jak już
pisałem w pierwszym akapicie, Euerka jest dla mnie takim bardziej epickim
Gundam X z całym dobrodziejstwem inwentarza. To dobra i przyjemna w oglądaniu
seria, jednak nie jest pozbawiona wad. Wiem, że dość mocno w tym tekście
skupiłem się na bolączkach tej serii, ale są to drobnostki, wręcz nawpoły
czepianie się szczegółów. Eureka 7 ma ten problem, że dość ciężko opisuje się
jej kolosalne zalety i atmosferę jaka towarzyszy oglądaniu tego Anime.
Ocena
8 Tetsujinów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz