poniedziałek, 14 lipca 2014

Tengen Toppa Gurren Lagann



Tengen Toppa Gurren Lagann
Rok produkcji: 2007
Liczba odcinków: 27

Opening

Fabuła
„Nareszcie” ostatni trup, jaki pozostał w mojej szafie. Chociaż jest to specyficzny trup, gdyż w przeciwieństwie do Code Geass czy Evengeliona, nie miałem jakichś większych obiekcji do obejrzenia tej serii. Ot los chciał, że seans odkładałem na Świętego Dygdy, aż w końcu trzeba było się spiąć i załatwić stare niezałatwione sprawy.
           
Impulsem do rozprawienia się z TTGL okazał się seans Kill la kill. Ta całkowicie niedorzeczna i surrealistyczna seria spowodowała, że nabrałem prawdziwej ochoty, aby obejrzeć poprzednią serię twórców KlK. I… hmm… mam spory problem ze zrecenzowaniem tej serii, bo w zasadzie całą moja recenzję można streścić do słowa „meh”. Jest tak, ponieważ TTGL popełnia jeden z największych możliwych błędów. Choć nie jest to serial ani tak zły, że można o jego wadach opowiadać godzinami, ani wybity - jest serią przeciętną - to gdyby nie świetny pierwszy sezon, to seria byłaby pozbawiona w zasadzie jakiegokolwiek charakteru.

Pierwszy sezon kojarzy mi się z Xabungle - podobny klimat i podobieństwo  niektórych wątków fabularnych oraz postaci… tyle, że tutaj jest to wszystko bardziej niedorzeczne, powykręcane i bardziej zabawne. Ten pierwszy wątek ciągnący się przez 16 odcinków był mniej więcej tym, czego się spodziewałem - świetną i ciekawą przygodą z fajnymi postaciami. Do tego bardzo odważne zwroty akcji i oczywiście cała ta absurdalna otoczka, która tak świetnie sprawdziła się w kolejnej serii twórców TTGL. Oglądało się świetnie i każdy odcinek witałem z uśmiechem na ustach. Z ciekawością oglądałem przygody Simona i spółki. Odcinki były bardzo dobrze przemyślane przede wszystkim zajmujące i w żadnej minucie czy nawet sekundzie się nie nudziłem w oczekiwaniu na kolejny gag. Także końcówka serii z cliffhangerem na końcu zapowiadała, że drugi sezon pod względem niedorzecznej epickości i dobrej zabawy spokojnie miała szansę te świetne 16 odcinków przebić. Ba nawet zapowiedź 17 epa, który był recapem „pierwszej serii”, był zapowiadany, jako, najlepszy tego typu odcinek do tej pory. Zatem nastawiłem się na drugi wątek w pełni wyjaśniający motywacje Spiral Kinga z niecierpliwością… 

Szkoda, że w pozostałej części serii dostałem tak miałkie i pozbawione jakiegokolwiek charakteru, czy chociażby ciekawego scenariusza, standardowe do bólu realrobots ze śmieszną i nieudolną próbą wprowadzenia jakiegoś wątku politycznego, który ostro się kłócił z tym, co widzieliśmy w pierwszym sezonie. Do tego mocno konformistyczny i przy tym lekko dziurawy scenariusz, w którym próżno szukać odważnych i absurdalnych (w pozytywnym znaczeniu tego słowa) zwrotów akcji, które utrzymywały mnie przed ekranem w pierwszej połowie serii. Mimo, dosyć sprawnego przebiegu wydarzeń i masy dobrze przedstawionych walk i bitew, drugi sezon jest po prostu nudny, nieciekawy i do bólu przewidywalny. Co prawda niby w ostatnich odcinkach mamy powrót charakterystycznej niedorzeczności, ale niestety wraz z nią przyszły tanie klisze, oraz zastosowane do tego mocno na siłę, wręcz sztucznie, i jak dla mnie niezwykle słabe zakończenie zaprzeczające głównemu przesłaniu serii.  W sumie też należałoby wspomnieć o wręcz zapaści postaci, które choć i w pierwszym sezonie jakoś nie błyszczały to jednak posiadały charakter. W drugim mamy słabo zarysowane momentami kukły do wypowiadania i realizowania pomysłów scenarzystów (Anno byłby dumny). W zasadzie jedynym plusem drugiej serii jest motyw powrotu starej gwardii do ratowania świata, bo płytkie klony Gurran Lagannów kompletnie sobie nie radziły.

Świat przedstawiony był świetny (jednak znów tylko w pierwszych 16 epizodach). Zarówno ciekawiły projekty podziemnych miast, odmienne zwyczaje ich mieszkańców, jak i powykręcane projekty związane ze Spiral Kingiem i jego Beastmenami. Tradycyjnie drugi sezon ten ciekawy i powykręcany obraz naszej planety zamienił je w Himalaje przeciętności pozbawione jakiegokolwiek (wspominanego wielokrotnie) charakteru. Najbardziej to widać po generycznych projektach dla Antyspirali, które jedyne, co zrobiły, to przypomniały mi o Irii.

Postacie
            Teraz to naprawdę nie mam już nic do napisania… Zazwyczaj ze mną jest tak, że albo polubię jakieś postacie od samego początku (vide Eureka Seven czy Gundam X), albo się do nich przekonuje w trakcie. Problem z Lagannem jest taki, że postacie z tej serii nie wywołują u mnie w zasadzie żadnych emocji. Takie stereotypowe „Meh” z mojej strony. Niby wszystko jest tutaj ok. Jakiś rozwój jest. Kimina wydaje się najbardziej „lubialny” z całej stawki. Simmon się rozwija, a Yoko, mimo, że jest w zasadzie na każdym arcie/plakacie promocyjnym, to jej rola ogranicza się do posiadania cycków. W pierwszym sezonie jeszcze sobie tam jakoś radzi na początku, a na dalszy plan spychają ją później. W drugim jej istotna fabularnie rola ogranicza się do jednego epa, potem stoi sobie w tle i świeci (prawie) gołym tyłkiem i napchanymi sylikonem piersiami. Ehh… Zresztą cały drugi sezon, jeżeli chodzi o rozwój postaci, to w zasadzie to samo co w czasie batalii ze Spiral Kingiem. Ot wszyscy cofnęli się w rozwoju do początków historii i w zasadzie uczą się znów tego samego, co w trakcie trwania pierwszego rozdziału. Do tego niezwykle tanie zagranie z poświęcaniem się części obsady w końcówce. Był to element tak sztucznie wymuszony, że dość znacznie mnie irytował. I w zasadzie to tyle mam tutaj do napisania.. No tak była jeszcze ta świnka morska, czy jakiś inny zmyślony gatunek. Generalnie irytowało mnie to okrutnie.

Super Roboty
            W zasadzie tylko tutaj TTGL spełnia pokładane w nim nadzieje. Designy są ostro postrzelone, a bitwy są odpowiednio przerysowane jak i cała technologia tego świata. Ba nawet muszę rzec, że końcówka drugiego sezonu pod tym względem przebija to, co widzieliśmy na początku. Choć i tu jakoś nie wyczułem wykorzystania w pełni motywu robota wielkości galaktyki. Bardzo fajny był ten Matroskowy motyw, jak dochodziło do tego, że jeden robot kontrolował drugiego od środka i ten też miał jeszcze w sobie robota. Motyw jak dla mnie wyjątkowo dobrze zrobiony i przy tym świetnie pasujący do stylistyki serii.

Muzyka i Animacja
            Animacja jest bardzo fajna. Świetne są te niektóre momenty, gdzie wszystko nagle zaczyna być mocno zaznaczone ołówkiem. Choć i także bywały zgrzyty. Jeden z pierwszych odcinków w pewnym momencie ma bardzo niepłynną, wręcz skaczącą animację (podobno z tego powodu ktoś tam stracił pracę). O muzyce nie mam za wiele do napisania - była ok. Dobrze wpasowywała się w klimat opowieści i nie odwracała uwagi od opowieści.

Podsumowanie
            Ogromna szkoda, bo seria zapowiadała się naprawdę ciekawie i przez te pierwsze 16 epów trzymała solidny wysoki poziom doskonale bawiąc się gatunkiem. Niestety zmarnowano potencjał w drugiej połowie serii zamieniając to ciekawe i inteligentnie absurdalne anime w najbardziej przeciętne mecha anime jakie miałem okazję oglądać.  Jeżeli ktoś chce obejrzeć dobrze zrobioną taką historie, niech lepiej odpali Kill la Kill.  

Ocena
            Może nieco zbyt ostra, ale minus punkt, czy nawet dwa za zmarnowanie ogromnego potencjału:
5 Tetsujinów

Brak komentarzy: