Tengen Toppa Gurren Lagann
Rok
produkcji: 2007
Liczba
odcinków: 27
Opening
Fabuła
„Nareszcie” ostatni trup, jaki
pozostał w mojej szafie. Chociaż jest to specyficzny trup, gdyż w
przeciwieństwie do Code Geass czy Evengeliona, nie miałem jakichś większych
obiekcji do obejrzenia tej serii. Ot los chciał, że seans odkładałem na
Świętego Dygdy, aż w końcu trzeba było się spiąć i załatwić stare niezałatwione
sprawy.
Impulsem do rozprawienia się z
TTGL okazał się seans Kill la kill. Ta całkowicie niedorzeczna i
surrealistyczna seria spowodowała, że nabrałem prawdziwej ochoty, aby obejrzeć
poprzednią serię twórców KlK. I… hmm… mam spory problem ze zrecenzowaniem tej
serii, bo w zasadzie całą moja recenzję można streścić do słowa „meh”. Jest
tak, ponieważ TTGL popełnia jeden z największych możliwych błędów. Choć nie
jest to serial ani tak zły, że można o jego wadach opowiadać godzinami, ani
wybity - jest serią przeciętną - to gdyby nie świetny pierwszy sezon, to seria
byłaby pozbawiona w zasadzie jakiegokolwiek charakteru.
Pierwszy sezon kojarzy mi się z
Xabungle - podobny klimat i podobieństwo niektórych wątków fabularnych oraz postaci… tyle,
że tutaj jest to wszystko bardziej niedorzeczne, powykręcane i bardziej
zabawne. Ten pierwszy wątek ciągnący się przez 16 odcinków był mniej więcej
tym, czego się spodziewałem - świetną i ciekawą przygodą z fajnymi postaciami. Do
tego bardzo odważne zwroty akcji i oczywiście cała ta absurdalna otoczka, która
tak świetnie sprawdziła się w kolejnej serii twórców TTGL. Oglądało się
świetnie i każdy odcinek witałem z uśmiechem na ustach. Z ciekawością oglądałem
przygody Simona i spółki. Odcinki były bardzo dobrze przemyślane przede
wszystkim zajmujące i w żadnej minucie czy nawet sekundzie się nie nudziłem w
oczekiwaniu na kolejny gag. Także końcówka serii z cliffhangerem na końcu
zapowiadała, że drugi sezon pod względem niedorzecznej epickości i dobrej
zabawy spokojnie miała szansę te świetne 16 odcinków przebić. Ba nawet
zapowiedź 17 epa, który był recapem „pierwszej serii”, był zapowiadany, jako,
najlepszy tego typu odcinek do tej pory. Zatem nastawiłem się na drugi wątek w
pełni wyjaśniający motywacje Spiral Kinga z niecierpliwością…
Szkoda, że w pozostałej części
serii dostałem tak miałkie i pozbawione jakiegokolwiek charakteru, czy
chociażby ciekawego scenariusza, standardowe do bólu realrobots ze śmieszną i
nieudolną próbą wprowadzenia jakiegoś wątku politycznego, który ostro się
kłócił z tym, co widzieliśmy w pierwszym sezonie. Do tego mocno konformistyczny
i przy tym lekko dziurawy scenariusz, w którym próżno szukać odważnych i
absurdalnych (w pozytywnym znaczeniu tego słowa) zwrotów akcji, które
utrzymywały mnie przed ekranem w pierwszej połowie serii. Mimo, dosyć sprawnego
przebiegu wydarzeń i masy dobrze przedstawionych walk i bitew, drugi sezon jest
po prostu nudny, nieciekawy i do bólu przewidywalny. Co prawda niby w ostatnich
odcinkach mamy powrót charakterystycznej niedorzeczności, ale niestety wraz z
nią przyszły tanie klisze, oraz zastosowane do tego mocno na siłę, wręcz
sztucznie, i jak dla mnie niezwykle słabe zakończenie zaprzeczające głównemu
przesłaniu serii. W sumie też należałoby
wspomnieć o wręcz zapaści postaci, które choć i w pierwszym sezonie jakoś nie
błyszczały to jednak posiadały charakter. W drugim mamy słabo zarysowane
momentami kukły do wypowiadania i realizowania pomysłów scenarzystów (Anno
byłby dumny). W zasadzie jedynym plusem drugiej serii jest motyw powrotu starej
gwardii do ratowania świata, bo płytkie klony Gurran Lagannów kompletnie sobie
nie radziły.
Świat przedstawiony był świetny
(jednak znów tylko w pierwszych 16 epizodach). Zarówno ciekawiły projekty
podziemnych miast, odmienne zwyczaje ich mieszkańców, jak i powykręcane
projekty związane ze Spiral Kingiem i jego Beastmenami. Tradycyjnie drugi sezon
ten ciekawy i powykręcany obraz naszej planety zamienił je w Himalaje
przeciętności pozbawione jakiegokolwiek (wspominanego wielokrotnie) charakteru.
Najbardziej to widać po generycznych projektach dla Antyspirali, które jedyne,
co zrobiły, to przypomniały mi o Irii.
Postacie
Teraz to naprawdę nie mam już nic
do napisania… Zazwyczaj ze mną jest tak, że albo polubię jakieś postacie od
samego początku (vide Eureka Seven czy Gundam X), albo się do nich przekonuje w
trakcie. Problem z Lagannem jest taki, że postacie z tej serii nie wywołują u
mnie w zasadzie żadnych emocji. Takie stereotypowe „Meh” z mojej strony. Niby
wszystko jest tutaj ok. Jakiś rozwój jest. Kimina wydaje się najbardziej „lubialny”
z całej stawki. Simmon się rozwija, a Yoko, mimo, że jest w zasadzie na każdym
arcie/plakacie promocyjnym, to jej rola ogranicza się do posiadania cycków. W
pierwszym sezonie jeszcze sobie tam jakoś radzi na początku, a na dalszy plan
spychają ją później. W drugim jej istotna fabularnie rola ogranicza się do
jednego epa, potem stoi sobie w tle i świeci (prawie) gołym tyłkiem i
napchanymi sylikonem piersiami. Ehh… Zresztą cały drugi sezon, jeżeli chodzi o
rozwój postaci, to w zasadzie to samo co w czasie batalii ze Spiral Kingiem. Ot
wszyscy cofnęli się w rozwoju do początków historii i w zasadzie uczą się znów
tego samego, co w trakcie trwania pierwszego rozdziału. Do tego niezwykle tanie
zagranie z poświęcaniem się części obsady w końcówce. Był to element tak
sztucznie wymuszony, że dość znacznie mnie irytował. I w zasadzie to tyle mam
tutaj do napisania.. No tak była jeszcze ta świnka morska, czy jakiś inny
zmyślony gatunek. Generalnie irytowało mnie to okrutnie.
Super Roboty
W zasadzie tylko tutaj TTGL spełnia
pokładane w nim nadzieje. Designy są ostro postrzelone, a bitwy są odpowiednio
przerysowane jak i cała technologia tego świata. Ba nawet muszę rzec, że
końcówka drugiego sezonu pod tym względem przebija to, co widzieliśmy na
początku. Choć i tu jakoś nie wyczułem wykorzystania w pełni motywu robota
wielkości galaktyki. Bardzo fajny był ten Matroskowy motyw, jak dochodziło do
tego, że jeden robot kontrolował drugiego od środka i ten też miał jeszcze w
sobie robota. Motyw jak dla mnie wyjątkowo dobrze zrobiony i przy tym świetnie
pasujący do stylistyki serii.
Muzyka i Animacja
Animacja jest bardzo fajna. Świetne są te niektóre
momenty, gdzie wszystko nagle zaczyna być mocno zaznaczone ołówkiem. Choć i
także bywały zgrzyty. Jeden z pierwszych odcinków w pewnym momencie ma bardzo
niepłynną, wręcz skaczącą animację (podobno z tego powodu ktoś tam stracił
pracę). O muzyce nie mam za wiele do napisania - była ok. Dobrze wpasowywała
się w klimat opowieści i nie odwracała uwagi od opowieści.
Podsumowanie
Ogromna szkoda, bo seria
zapowiadała się naprawdę ciekawie i przez te pierwsze 16 epów trzymała solidny
wysoki poziom doskonale bawiąc się gatunkiem. Niestety zmarnowano potencjał w
drugiej połowie serii zamieniając to ciekawe i inteligentnie absurdalne anime w
najbardziej przeciętne mecha anime jakie miałem okazję oglądać. Jeżeli ktoś chce obejrzeć dobrze zrobioną
taką historie, niech lepiej odpali Kill la Kill.
Ocena
Może
nieco zbyt ostra, ale minus punkt, czy nawet dwa za zmarnowanie ogromnego
potencjału:
5 Tetsujinów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz