Tales of Byston Well: Garzey's Wing
Liczba
odcinków: 3
Rok
Produkcji: 1996
Uniwersum:
Byston Well
Młody
absolwent Chris Senshu, dzięki modlitwom kapłanki z Byston Well trafia w sam
środek ucieczki plemienia Metomeus z rąk oprawców plemienia Ashigaba, chcąc nie
chcąc staje w obronie uciekinierów i wraz z nimi zaczyna tułaczkę do
mistycznego drzewa które ma im zapewnić bezpieczeństwo, do tego okrywa jeszcze
jedną zaskakującą rzecz, okazuje się, że przebywa jednocześnie w Upper Earth
jak i w Byston Well, dzięki temu może pozyskać od swojego innego Ja odpowiednią
wiedzę, która pomoże mu uchronić Metomeus
przed masakrą z rąk dawnych panów.
Tomino tą OVĄ
udowodnił mi jedno; Niespecjalnie radzi sobie z krótkimi produkcjami. Symptomy
tej „nieporadności”, były już widoczne w Kontrataku Chara, ale tam z powodu
faktu, że film był zwieńczeniem dobrze znanej historii, nie przeszkadzało to aż
tak bardzo. Tutaj niestety już tak.
Mimo iż Garzey's
Wing jest osadzona w Byston Well i mimo, że jest to uniwersum, które
na wpół fantasy na pół SF, w którym mamy pełne zieleni i lasów krainy na
klimat mocno pustynny i pusty, do tego stwory zamieszkujące Byston Well średnio
mi podpasowały (oprócz tych pływających pod piaskiem jaszczurek), klimat
oryginału, który udało się zachować w pierwszej OVIE, tutaj niestety uleciał
(niemal) bezpowrotnie.
lubię
momentami nawet bardziej niż Kalendarz Uniwersalny, to nie mogłem się odnaleźć
w całym tym bałaganie. Bo właśnie tym ta krótka OVA jest. Jednym wielkim za
przeproszeniem burdelem, wątki się mnożą i znikają, postacie nie mają w
zasadzie żadnego rozwoju, a wręcz momentami irytują. Sam motyw jednoczesnego
przebywania na powierzchni i w Byston Well był dobry, ale oprócz przekazywania
energii życiowej i paru pomysłów związanych z wykorzystaniem ichniego prochu
nic z tym nie zrobiono. Fabuła w zasadzie leży i kwiczy, całość zaczyna się od
środka i w środku się kończy, ani nie znamy dokładnych powodów buntu Metomeusów
(oprócz ogólnego uciskania itd.), ani nie docierają oni do celu, ot historia
się urywa w jednym miejscu i tyle. Do tego ciężko umieścić tą serie
chronologicznie w historii Byston Well i chyba najbezpieczniej byłoby przyjąć,
że jest to po prostu kolejna ekranizacja, albo raczej dodatek do powieści, bo
praktycznie brak jakichkolwiek wyjaśnień ogranicza widownie do osób, które są
zaznajomione ze światem Byston Well, zresztą i dla mnie ta seria okazała się
sporym orzechem do zgryzienia. Klimat takiego
O Postaciach
już trochę wspomniałem ich rozwój jest albo żaden, albo jest on śladowy. Chris
jest suma sumarum w porządku, mała Ferario też jakaś najgorsza nie była, reszta
była niestety jedynie tłem, jakąś tam osobowość niby mieli swoje mikro wątki i
nie dawali się mi jakoś we znaki, ale jakoś niespecjalnie zapadli mi w pamięć.
Przeciwnicy naszych bohaterów, byli jeszcze mniej wyraźni oparci o najprostsze stereotypy,
do tego kapitan straży, który przejawiał jakąś osobowość zniknął bez śladu w
drugim odcinku zostawiając sztampowego pozbawionego osobowości generała jako
ostatecznego przeciwnika w serii.
Bynajmniej nie
przeszkadzało mi to, że w serii nie było Aura Battlerów, których w powieści
Zawiodła egzekucja i napisany chyba na kolanie scenariusz, klimat
oryginału uleciał po pierwszych paru minutach zamieniając tak ciekawe Byston
Well w sztampowe średniowieczne fantasy.
zresztą też nie było, ale kompletny brak wyjaśniania czegokolwiek, wypadające
co chwile wątki i postacie i ogólny bałagan, byłem naprawdę zaskoczony jak
słabe jest to Anime, które prawdę powiedziawszy nie ma ani najgorszej animacji
ani muzyki ani tym bardziej pomysłu na fabułę.
Podsumowanie
Seria w
stanach jest znana z tragicznego wręcz
dubbingu a przy niespecjalnym scenariuszu zamieniła się w najgorsze anime
wydane w USA. Osobiście widziałem już w swoim życiu gorsze produkcje, ale
nikomu nie polecam Garzey's Wing, a już na pewno fanom oryginalnej serii
telewizyjnej.
Ocena
2 Tetsujiny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz