niedziela, 22 grudnia 2013

Tales of Byston Well: Garzey's Wing




Tales of Byston Well: Garzey's Wing
Liczba odcinków: 3
Rok Produkcji: 1996
Uniwersum: Byston Well


Młody absolwent Chris Senshu, dzięki modlitwom kapłanki z Byston Well trafia w sam środek ucieczki plemienia Metomeus z rąk oprawców plemienia Ashigaba, chcąc nie chcąc staje w obronie uciekinierów i wraz z nimi zaczyna tułaczkę do mistycznego drzewa które ma im zapewnić bezpieczeństwo, do tego okrywa jeszcze jedną zaskakującą rzecz, okazuje się, że przebywa jednocześnie w Upper Earth jak i w Byston Well, dzięki temu może pozyskać od swojego innego Ja odpowiednią wiedzę, która pomoże mu uchronić  Metomeus przed masakrą z rąk dawnych panów.

Tomino tą OVĄ udowodnił mi jedno; Niespecjalnie radzi sobie z krótkimi produkcjami. Symptomy tej „nieporadności”, były już widoczne w Kontrataku Chara, ale tam z powodu faktu, że film był zwieńczeniem dobrze znanej historii, nie przeszkadzało to aż tak bardzo. Tutaj niestety już tak.  

Mimo iż Garzey's Wing jest osadzona w Byston Well i mimo, że jest to uniwersum, które   na wpół fantasy na pół SF, w którym mamy pełne zieleni i lasów krainy na klimat mocno pustynny i pusty, do tego stwory zamieszkujące Byston Well średnio mi podpasowały (oprócz tych pływających pod piaskiem jaszczurek), klimat oryginału, który udało się zachować w pierwszej OVIE, tutaj niestety uleciał (niemal) bezpowrotnie.
lubię momentami nawet bardziej niż Kalendarz Uniwersalny, to nie mogłem się odnaleźć w całym tym bałaganie. Bo właśnie tym ta krótka OVA jest. Jednym wielkim za przeproszeniem burdelem, wątki się mnożą i znikają, postacie nie mają w zasadzie żadnego rozwoju, a wręcz momentami irytują. Sam motyw jednoczesnego przebywania na powierzchni i w Byston Well był dobry, ale oprócz przekazywania energii życiowej i paru pomysłów związanych z wykorzystaniem ichniego prochu nic z tym nie zrobiono. Fabuła w zasadzie leży i kwiczy, całość zaczyna się od środka i w środku się kończy, ani nie znamy dokładnych powodów buntu Metomeusów (oprócz ogólnego uciskania itd.), ani nie docierają oni do celu, ot historia się urywa w jednym miejscu i tyle. Do tego ciężko umieścić tą serie chronologicznie w historii Byston Well i chyba najbezpieczniej byłoby przyjąć, że jest to po prostu kolejna ekranizacja, albo raczej dodatek do powieści, bo praktycznie brak jakichkolwiek wyjaśnień ogranicza widownie do osób, które są zaznajomione ze światem Byston Well, zresztą i dla mnie ta seria okazała się sporym orzechem do zgryzienia. Klimat takiego

O Postaciach już trochę wspomniałem ich rozwój jest albo żaden, albo jest on śladowy. Chris jest suma sumarum w porządku, mała Ferario też jakaś najgorsza nie była, reszta była niestety jedynie tłem, jakąś tam osobowość niby mieli swoje mikro wątki i nie dawali się mi jakoś we znaki, ale jakoś niespecjalnie zapadli mi w pamięć. Przeciwnicy naszych bohaterów, byli jeszcze mniej wyraźni oparci o najprostsze stereotypy, do tego kapitan straży, który przejawiał jakąś osobowość zniknął bez śladu w drugim odcinku zostawiając sztampowego pozbawionego osobowości generała jako ostatecznego przeciwnika w serii.

Bynajmniej nie przeszkadzało mi to, że w serii nie było Aura Battlerów, których w powieści  Zawiodła egzekucja i napisany chyba na kolanie scenariusz, klimat oryginału uleciał po pierwszych paru minutach zamieniając tak ciekawe Byston Well w sztampowe średniowieczne fantasy.
zresztą też nie było, ale kompletny brak wyjaśniania czegokolwiek, wypadające co chwile wątki i postacie i ogólny bałagan, byłem naprawdę zaskoczony jak słabe jest to Anime, które prawdę powiedziawszy nie ma ani najgorszej animacji ani muzyki ani tym bardziej pomysłu na fabułę.

Podsumowanie
Seria w stanach  jest znana z tragicznego wręcz dubbingu a przy niespecjalnym scenariuszu zamieniła się w najgorsze anime wydane w USA. Osobiście widziałem już w swoim życiu gorsze produkcje, ale nikomu nie polecam Garzey's Wing, a już na pewno fanom oryginalnej serii telewizyjnej.

Ocena
2 Tetsujiny

Brak komentarzy: