piątek, 20 grudnia 2013

Aura Battler Dunbine: The Tale of Neo Byston Well




Aura Battler Dunbine: The Tale of Neo Byston Well
Rok produkcji: 1988
Liczba odcinków: 3
Uniwersum: Byston Well

Fabuła
Rzecz dzieje się 700 lat po wydarzeniach z serii Aura Battler Dunbine. Czarny rycerz Rabaan (enter your one Dune joke here) wraz ze swoją armią napada na małe państewko rządzone przez księżniczkę  Remul Jilfird, gdyż ta jest strażniczką bliżej nieokreślonego skarbu, który może mu pomóc w podboju Byston Well. Sam korzystając z Aura Battlera szybko pokonuje obronę, jednak dzięki młodemu łowcy Shionowi Zabie i ferario Silky udaje im się zbiec. Shion okrywa, że tajemniczym skarbem strzeżonym przez Remul jest Aura Battler Silbine. Dzięki któremu może rozpocząć walkę z Rabaanem, który ma też matrymonialne plany wobiec Remul. Tymczasem w zamku Czarnego rycerza, upiór pamiętający wojnę sprzed 700lat knuje własną intrygę, której celem jest zniszczenie całego życia na Byston Well.

Od czego by tu zacząć… Mamy tu do czynienia z czymś pokroju Macrossa II i Orgusa 02,
czyli sequela serii TV w postaci OVY robionym przez osoby niemające nic wspólnego z pierwowzorem. Raz to wychodzi dobrze lub bardzo dobrze (Macross II), czasami wychodzi to gorzej (Orguss 02),a ta OVA jest gdzieś pośrodku. Reżyser wcześniej parę razy współpracował z Tomino, więc udało mu się odtworzyć magiczny klimat świata Byston Well. Fabuła jest prosta, wręcz momentami za prosta, ale opowiadana sprawnie, bez zbędnych wątków, które zazwyczaj w takich wypadkach prowadzą donikąd. Choć parę wydarzeń z drugiego epizodu można było spokojnie pominąć, gdyż tylko spowolniły rozwój akcji, a w tym czasie można było nieco rozbudować postacie antagonistów, które były jak na mój gust zbyt płaskie. Zakończenie było  ok, choć kilka elementów wyjątkowo mi się w nim nie podobało, wręcz w bardzo leniwy sposób pozbyto się zarówno sprzymierzeńców głównego bohatera jak i przedstawicieli armii Rabaana. Zakończenie OVY w przeciwieństwie do tego z oryginalnej serii TV ma pozytywniejszy wydźwięk, ba nawet zaczynam rozważać różne teorie na temat endingu pierwowzoru, ale to zależy od kanoniczności OVY wobec serii TV (np. kolejne historie z Byston Well wydają się niekanoniczne wobec oryginału,  a jedynie kolejnymi adaptacjami), gdyż wiele elementów wskazuje, że po wielkiej eksplozji był ciąg dalszy…

Klimat opowieści jest w porządku panu  Toshifumi Takizawa w pewnym stopniu udało się oddać klimat świata Byston Well, jednak wadą było wrażenie, że ten magiczny świat wydawał się niezwykle mały. Flora i Fauna świata jest miła dla oka, no i co najważniejsze zachowano konsekwencje wobec pracy Tomino.


 
Postacie
            Bohaterowie są reinkarnacją dwójki postaci z oryginalnej serii Shion to Shou a księżniczka Remul to księżniczka Emeliy, córka Drake’a, jedna z tragiczniejszych postaci dzieła Tomino. Choć sam osobiście rozważam, że są to ich dalecy potomkowie, według mojej (superoptymistycznej) teorii. Etatowa Ferrario: Silky jest postacią bezpośrednio z serii TV, której losów do końca nie poznaliśmy (ona była odpowiedzialna za sciągnięcie Shou i Todda do Byston Well). Są w porządku, sympatyczni, zależało mi na ich losie, choć nie mają szczególnie skomplikowanego charakteru czy rozwoju, ale czego można chcieć po 3 odcinkach prawda? 
           
            Antagoniści to spora wada tej serii bo oprócz Shota Weapona kompletnie brakuje im jakiegoś konkretnego celu czy motywacji, byli wręcz płascy z samej definicji. A szkoda bo i tu widziałem reinkarnacje paru postaci (z Berniem na czele) i historia z bardziej wyrazistymi negatywnymi zyskała by u mnie więcej punktów. Sam Shot który stał się upiorem wielkiej wojny znanej z przygód Shou i Marvel, miał własne diaboliczne plany i właśnie jego intryga była najciekawszym elementem fabuły, na pewno lepszym niż plany matrymonialne Rabaana.  

Mechy
Mechy wypadły w tej OVIE koncertowo, z racji większego budżetu oba Aura Battlery poszły
bardziej w biomechanikę niż oryginały z serii telewizyjnej, a ich pojedynki były iście epickie. To właśnie tutaj doświadczyłem tego, co o dziwo rzadko się zdarza, a mianowicie czuć, że to były ogromne maszyny, ba wiele starć oglądałem raczej z pespektywy tych na dole niż pilotów. Designy mi się bardzo podobały, szczególnie Silbine niejako ulepszony Dunbine wydał niezwykle udany.



Animacja i Muzyka
     
       Animacja jest w porządku, typowa OVA końca lat 80tych, niezwykle dobrze pasuje do klimatu fantasy.  Szczególnie podobał mi się wygląd postaci, zwierząt sprzętu czy krajobrazu. Nie wiem czemu przez to wszystko OVA kojarzyła mi się z filmem Legenda Ridley’a Scotta.
           
Muzyka jest na takim samym poziomie co animacja, ścieżki świetnie komponują się z resztą serii i potęgują klimat całej opowieści. Wykorzystano też parę utworów z oryginalnego Dunbine’a.  


Podsumowanie
Bardzo przyzwoita OVA, taka rzemieślnicza solidna robota. Widać, że twórcy nie porywali się z motyką na słońce  i stworzyli dobrze oglądającą się OVĘ ze świata Byston Well.

Ocena
7 Tetsujinów.

Brak komentarzy: