Aura
Battler Dunbine: The Tale of Neo Byston Well
Rok
produkcji: 1988
Liczba
odcinków: 3
Uniwersum:
Byston Well
Fabuła
Rzecz
dzieje się 700 lat po wydarzeniach z serii Aura Battler Dunbine. Czarny rycerz
Rabaan (enter your one Dune joke here) wraz ze swoją armią napada na małe
państewko rządzone przez księżniczkę Remul
Jilfird, gdyż ta jest strażniczką bliżej nieokreślonego skarbu, który może mu
pomóc w podboju Byston Well. Sam korzystając z Aura Battlera szybko pokonuje
obronę, jednak dzięki młodemu łowcy Shionowi Zabie i ferario Silky udaje im się
zbiec. Shion okrywa, że tajemniczym skarbem strzeżonym przez Remul jest Aura
Battler Silbine. Dzięki któremu może rozpocząć walkę z Rabaanem, który ma też
matrymonialne plany wobiec Remul. Tymczasem w zamku Czarnego rycerza, upiór
pamiętający wojnę sprzed 700lat knuje własną intrygę, której celem jest
zniszczenie całego życia na Byston Well.
Od
czego by tu zacząć… Mamy tu do czynienia z czymś pokroju Macrossa II i Orgusa
02,
czyli sequela serii TV w postaci OVY robionym przez osoby niemające nic
wspólnego z pierwowzorem. Raz to wychodzi dobrze lub bardzo dobrze (Macross
II), czasami wychodzi to gorzej (Orguss 02),a ta OVA jest gdzieś pośrodku. Reżyser
wcześniej parę razy współpracował z Tomino, więc udało mu się odtworzyć
magiczny klimat świata Byston Well. Fabuła jest prosta, wręcz momentami za
prosta, ale opowiadana sprawnie, bez zbędnych wątków, które zazwyczaj w takich
wypadkach prowadzą donikąd. Choć parę wydarzeń z drugiego epizodu można było
spokojnie pominąć, gdyż tylko spowolniły rozwój akcji, a w tym czasie można
było nieco rozbudować postacie antagonistów, które były jak na mój gust zbyt
płaskie. Zakończenie było ok, choć kilka
elementów wyjątkowo mi się w nim nie podobało, wręcz w bardzo leniwy sposób
pozbyto się zarówno sprzymierzeńców głównego bohatera jak i przedstawicieli
armii Rabaana. Zakończenie OVY w przeciwieństwie do tego z oryginalnej serii TV
ma pozytywniejszy wydźwięk, ba nawet zaczynam rozważać różne teorie na temat endingu
pierwowzoru, ale to zależy od kanoniczności OVY wobec serii TV (np. kolejne
historie z Byston Well wydają się niekanoniczne wobec oryginału, a jedynie kolejnymi adaptacjami), gdyż wiele
elementów wskazuje, że po wielkiej eksplozji był ciąg dalszy…
Klimat
opowieści jest w porządku panu Toshifumi Takizawa w pewnym stopniu udało się oddać
klimat świata Byston Well, jednak wadą było wrażenie, że ten magiczny świat
wydawał się niezwykle mały. Flora i Fauna świata jest miła dla oka, no i co
najważniejsze zachowano konsekwencje wobec pracy Tomino.
Postacie
Bohaterowie są reinkarnacją dwójki postaci z
oryginalnej serii Shion to Shou a księżniczka Remul to księżniczka Emeliy,
córka Drake’a, jedna z tragiczniejszych postaci dzieła Tomino. Choć sam osobiście
rozważam, że są to ich dalecy potomkowie, według mojej (superoptymistycznej)
teorii. Etatowa Ferrario: Silky jest postacią bezpośrednio z serii TV, której
losów do końca nie poznaliśmy (ona była odpowiedzialna za sciągnięcie Shou i Todda
do Byston Well). Są w porządku, sympatyczni, zależało mi na ich losie, choć nie
mają szczególnie skomplikowanego charakteru czy rozwoju, ale czego można chcieć
po 3 odcinkach prawda?
Antagoniści to spora wada tej serii
bo oprócz Shota Weapona kompletnie brakuje im jakiegoś konkretnego celu czy motywacji,
byli wręcz płascy z samej definicji. A szkoda bo i tu widziałem reinkarnacje
paru postaci (z Berniem na czele) i historia z bardziej wyrazistymi negatywnymi
zyskała by u mnie więcej punktów. Sam Shot który stał się upiorem wielkiej
wojny znanej z przygód Shou i Marvel, miał własne diaboliczne plany i właśnie
jego intryga była najciekawszym elementem fabuły, na pewno lepszym niż plany
matrymonialne Rabaana.
Mechy
Mechy
wypadły w tej OVIE koncertowo, z racji większego budżetu oba Aura Battlery
poszły
bardziej w biomechanikę niż oryginały z serii telewizyjnej, a ich
pojedynki były iście epickie. To właśnie tutaj doświadczyłem tego, co o dziwo
rzadko się zdarza, a mianowicie czuć, że to były ogromne maszyny, ba wiele
starć oglądałem raczej z pespektywy tych na dole niż pilotów. Designy mi się
bardzo podobały, szczególnie Silbine niejako ulepszony Dunbine wydał niezwykle
udany.
Animacja i Muzyka
Muzyka
jest na takim samym poziomie co animacja, ścieżki świetnie komponują się z
resztą serii i potęgują klimat całej opowieści. Wykorzystano też parę utworów z
oryginalnego Dunbine’a.
Podsumowanie
Bardzo przyzwoita OVA, taka
rzemieślnicza solidna robota. Widać, że twórcy nie porywali się z motyką na
słońce i stworzyli dobrze oglądającą się
OVĘ ze świata Byston Well.
Ocena
7 Tetsujinów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz