poniedziałek, 11 marca 2013

Mobile Suit Gundam F91



 
Mobile Suit Gundam F91
Rok Produkcji: 1993
Czas trwania: ok. 120 minut
Uniwersum: Kalendarz Uniwersalny

Trailer

Fabuła
            Na Ziemi i w kosmosie od lat panuje pokój, spokój i wszyscy mają się dobrze. Zeon oficjalnie dołączył do Federacji w setnym roku UC i nowe Neo Zeony już się nie pojawiają. Jednak tajemniczy Crossbone Vanguard, finansowany przez rodzinę Ronah, znienacka atakuje kolonię Frontier IV. Ich wyższość technologiczna i element zaskoczenia zapewniają im bardzo łatwe zwycięstwo. Kolonia zostaje przemianowana na Cosmo Babilonię i staje się stolicą nowego arystokratycznego rządu. A w środku tego wszystkiego nasi bohaterowie: grupa dzieciaków, statek szkoleniowy Federacji z najnowszym Gundamem na pokładzie i grubiański pułkownik federacji.


            F91 Gundam… Wkurzam się na samą myśl, że muszę go analizować, bo to jedna z moich ulubionych Gundamowych produkcji. W dodatku została tak potraktowana przez los (czyt. producentów), że serce mnie boli, jak tylko o tym pomyślę… Niestety mamy tu do czynienia z filmem kinowym. Dlaczego niestety? Ano dlatego, że historia Cosmo Babilonii była zaplanowana na 52 odcinki, ale że ludzie z Sunrise albo nie mają dusz, albo stracili je w potwornym wypadku, anulowali cały projekt po tym jak Tomino i jego zespół napisali scenariusz do 13 odcinków. Kazano im zrobić z tego film pełnometrażowy.


Jestem wciekły na taki obrót spraw, bo widać tutaj włożone serce i ciężką pracę. F91 pod względem postaci, animacji, projektów MSów, klimatu, a także samego pomysłu stoi na najwyższym poziomie. Ba! Śmiem nawet twierdzić, że gdyby anime nie zostało anulowane, to spokojnie strąciło by z piedestału Zetę i to właśnie tę serię powszechnie uważano by za najlepszą.
    
       
Tak się niestety nie stało, film ogląda się po prostu jak kompilację. Sporo tutaj skrótów i dziwnie potraktowanych wątków oraz postaci (Annamarie, Zabine czy dzieciaki ze Space Ark), sama fabuła po świetnym początku i spójnym prowadzeniu wydarzeń w pewnym momencie zaczyna ostro skakać zarówno w czasie jak i w przestrzeni. Raz, że przez to bardzo łatwo się w całej tej historii zgubić, a dwa - lwia część wydarzeń dzieje się offscreen (chociażby wspomniana Annamarie, która w pewnym momencie zmienia strony, niby można się domyślić dlaczego, ale jest to naciągane i potraktowane po macoszemu). Odczucie oglądania filmu kompilacyjnego jest jedyna wadą, bolesną,  wręcz smutną, która nijako grzebie ten film.

      Na szczęście pozostałe elementy są rozwiązane po mistrzowsku (czy na nieszczęście, bo gdyby reszta nie była tak dobra, to bym tak nie rozpaczał nad niesprawiedliwością świata). Klimat miażdży, szczególnie początek historii, gdy siły Crossbone atakują kolonię Frontier IV. Nawet jak historia zaczyna się ciąć, to przynajmniej nie traci na klimacie i zachowuje swoją bardzo wysoką formę. Na moment się co prawda pogarsza (gdy do gry wchodzą „mordercze dyski”), ale na szczęście po chwili wszystko wraca do najwyższej formy. Wszystko tutaj zostało dokładnie przemyślane: mundury i sprzęt Crossbone’a, architektura kolonii, MSy federacji, czy kombinezony. Wszystko wygląda świetnie i pasuje do opowiadanej historii.

            Bitwy MSów, również są na najwyższym poziomie i chyba deklasują wszystko to, co dostaliśmy do tej pory i wszystko, co nastąpiło później. Na szczególną uwagę zasługuje pierwsza bitwa o Frontier IV - ilość szczegółów, walące się domy, wszechobecna przypadkowa śmierć cywilów (słynna chociażby kobieta, która ginie od łuski). Kolejne też nie są gorsze. Kosmiczne bitwy również mają doskonałą atmosferę, świetnie oddano chociażby wnętrza okrętów czy fakt, że te przestały być aż tak bezsilne wobec MSów jak to jest w innych seriach. A finałowa bitwa pomiędzy F91 a Rafflesią także pozostawiła mnie pod ogromnym wrażeniem.


Postacie
Bohaterowie to kolejna sprawa w tej serii, która budzi mój smutek i rozgoryczenie. Tak bardzo chciałbym poznać te postacie lepiej. Ciągle czułem, że na to zasługują, na każdym niemal kroku widać, że mieli być czymś więcej niż tylko tłem. Chociażby wcześniej wspomniane dzieciaki ze Space Ark, naprawdę chciałbym je poznać. Naprawdę. O ile słynna trójka z MSG, była bo być musiała, a dwójka z Zety była tak kompletnie oderwana od wszystkiego, to tutaj mieliśmy prawdziwie silną grupę i można było z nimi zrobić wiele.

 Najbardziej z tej całej gromadki ucierpiała siostra Seabooka, której bardzo mi brakowało w mangowym Sequelu. Jak na postać z niewielką rolą, była dobrze zarysowana. Szkoda, że nie poznaliśmy dalszych jej losów. 




To samo się tyczy załogi Space Ark, pani kapitan, sternika, mechaników czy pielęgniarki Mimi, która ma z trzy kwestie. To się po prostu rzuca w oczy, że są to postacie stworzone do serialu, a nie do filmu. Bo mimo iż nie mają większej roli, to sporo można o nich powiedzieć tylko na podstawie ich zachowania, czy tych kilku kwestii.

Za to główni bohaterowie udali im się koncertowo. Seabook jest najlepszym głównym bohaterem chyba ze wszystkich serii Gundam, może pod względem sympatyczności wyprzedza go Loran. Główną siłą Seabooka jest prosty fakt, że jest w pełni normalny. Nie ma jakieś traumy, nie jest wyrzutkiem czy samotnikiem, nie ma patologicznych relacji w rodzinie, ot w zasadzie normalny 17/18 latek. Do tego dynamika jego rozwoju jest wręcz arcydobra. To ciekawa, niezwykle sympatyczna postać, której losy śledziłem z prawdziwym napięciem (nawet podczas drugiego i trzeciego seansu), jego relacje z pozostałymi bohaterami (szczególnie z siostrą, no i rzecz jasna z Cecily) są kolejnymi powodami dla których szlak mnie trafia z powodu anulowania anime. Całe szczęście dalsze jego losy możemy śledzić na kartach komiksu Crossbone Gundam, gdzie jego zajebistość jest jeszcze większa. O ile to w ogóle możliwe…
 

Nierzadko słyszę opinię, że Gundam nie ma prawdziwej głównej bohaterki i choć postacie kobiece zazwyczaj są silne i bardzo dobrze zarysowane, to jednak są to nadal postacie drugiego planu. Oczywiście jak zawsze mamy wyjątki. I tym chlubnym wyjątkiem jest F91 Gundam. Cecily jest postacią równie istotną jak Seabook, a momentami trzeba stwierdzić, że jest ważniejsza niż teoretyczny główny bohater filmu. Cecily rozwija się przez całą opowieść najbardziej. Z nieco naiwnej i dającej się manipulować młodej dziewczyny powoli zmienia się w tę charyzmatyczną, silną i twardo stąpającą po ziemi przywódczynię zreformowanego Crossbone Vangaurd. Jej największą zaletą jest przede wszystkim ta sama naturalność i, mimo całej tej otoczki wokół niej, normalność, które charakteryzują też Seabooka.

Warto wspomnieć też o gburowatym pułkowniku federacji, o znajomym imieniu Cosmo. Ciekawe czy to jakieś nawiązanie do Ideona…

Siły Crossbone’a dostały resztę rodziny Ronah. Patriarcha Meitzer Ronah przypomina nieco swój odpowiednik z czasów wojny jednorocznej, ale w przeciwieństwie do niego Meitzera bardzo łatwo polubić. Nie jest jakimś krwawym dyktatorem, a swoje ambicje i poglądy chce realizować z jak najmniejszym użyciem siły. Jego los pozostaje niestety nieznany. 


Carozzo Ronah to Char tej serii i niestety najsłabsza postać, czuje że dopisano go, albo mocno pozmieniano jego działania i charakter, po decyzji anulowania serii. Zaczyna nieźle, ale potem staje się typowym świrem w masce, bez głębszych przyczyn swoich działań. Niestety, to on zapoczątkował tradycję kiepskich charowych klonów.  Jest jeszcze młodszy brat Cecily, który chyba był wzorem dla postaci Angelo z Unicorna, ale jest to postać jedynie przewijająca się w tle. Warto wspomnieć też o Zabine - asie Crossbone’a, który był jedną z istotniejszych postaci w Crossbone Gundam, a w filmie niestety jedynie zaznaczył swoją obecność. Szkoda, bo z opowieści Seabooka w CG wynikało, że był on osobą nietuzinkową.  

Oto przybrany ojciec Cecily, Włodzimierz Iljicz Lenin
 Był jeszcze przybrany ojciec Cecily - Theo, który pomógł bohaterce i jej matce uciec od rodziny Ronah, a później stał się agentem Crossbone Vangaurd. Gość bardzo mi przypominał Lenina. 
 





Mechy
            Stałem się wielkim fanem designów z F91. Począwszy od tytułowego Gundama, który prezentuje się genialnie. Przypomina opływowy sportowy samochód, a jego świetny wygląd dopełnia wyposażenie. Był zaprojektowany jako mały, szybki i zwrotny MS i tak właśnie wygląda. MSy Fedków w zasadzie są nudne, stare dobre Jegany i ich pomniejszone wersje. Za to MSy Crossbone’a mają designy kapitalne wręcz. Skończyły się w końcu kolejne wariacje na temat Zaku, które były wałkowane od 0079 do Kontrataku Chara. Mają ten specyficzny, nawiązujący do pruskiej  arystokracji design, który charakteryzuje całą tę frakcję. Jedyne do czego można się przyczepić to trudne do zapamiętania nazwy MSów.





Animacja i Muzyka
F91 to najładniejszy Gundam jaki mogliśmy i w zasadzie możemy oglądać po dziś dzień. Jedynie Unicorn wygląda lepiej. Kolory są żywe i… cóż, kolorowe. Seria nie jest tak ponura, osnuta w zasadzie jedynie ciemnymi kolorami lub jasnymi wyglądającymi jak ciemne. Wszystko jest tutaj w odpowiednich proporcjach. Doskonale oddaje to fakt, że mamy do czynienia z filmem opowiadającym o przyszłości UC. Animacja jest niezwykle szczegółowa, MSy prezentują się po prostu świetnie, wygląd kolonii, czy animacja postaci wywołuje zachwyt.
 
            Muzyka to w sumie dosyć mieszana sprawa, z którą mam kłopot. Czy uznać ją za równie dobrą, co resztę, czy jednak nie? Z jednej strony świetne ścieżki takie jak Entrnal Wind czy Mizu no Hoshi he ai wo Komete, z drugiej sporo utworów wydaje się bliźniaczo podobna to kompozycji z Imperium Kontratakuje. Pasują one do przestawionej historii i również dodatnio wpływają na klimat, jednak wolałbym OST mniej kojarzący się z innym tytułem. Możliwe, że i muzyka ucierpiała na anulowaniu projektu pełnoprawnej serii telewizyjnej.

Podsumowanie
Ciężko mi ocenić F91, wręcz wyjątkowo ciężko. Poprzedni raz dałem tej serii 8/10 i w sumie teraz również przyznam filmowi tak wysoką ocenę, głównie za potencjał, wykonanie i ogromnego serca jakie włożono w cały ten, niestety, nie udany projekt. No i fakt, że wszystkie wady tej produkcji nie są bezpośrednią winą scenariusza/reżysera i animacji, a bezduszną i całkowicie przeze mnie niezrozumiałą decyzją producentów.

  
F91 miał za zadanie odświeżyć UC i w zasadzie mu się to udało. Dostaliśmy nową frakcję, która choć Zeon przypomina Zeonem nie jest, odświeżone designy MSów i rewelacyjnych bohaterów. Niestety na renesans UC musiało czekać pośrednio 9 lat, a bezpośrednio aż 20…



Ocena
8 Tetsujinów

Brak komentarzy: