Transformers: Beast Wars
Rok Produkcji: 1996 - 1999
Liczba Odcinków: 52 (Pierwszy sezon:26, Drugi sezon:13, Trzeci sezon:13)
Opening Sezon 1
Opening Sezon 2
Opening Sezon 3
Fabuła
Beast Wars jest kontynuacją G1, którego akcja dzieje się setki lat po wydarzeniach znanych nam z pierwszej kreskówki. Autoboty wygrały i po latach przeistoczyły się w mniejsze transformery- Maximale. Ich adwersarze- Decepticony- przeobraziły się w Predacony. Obie frakcje żyją we względnej zgodzie do czasu buntu grupy Predaconów. Megatron II, (przyjął imię po poniekąd znanym i nieudolnym liderze Decepticonów z G1), ukradł tajemniczy złoty dysk i okręt wojenny. Do schwytania predaconów wyznaczeni zostają Maximale pod dowództwem Optimusa Primala (nie ma to jak przeciw wojennemu okrętowi wysyłać statek badawczy…). Mimo dużej różnicy sił, zarówno Maximale jak i Predacony rozbijają się na prymitywnej pełnej energonu tajemniczej planecie. Tu przybrawszy formy zwierząt rozpoczynają wojny bestii.
Jeżeli by się chciało podsumować Beast Wars w jednym zdaniu to należałoby powiedzieć, że jest to japońskie G1 pozbawione swoich typowych przywar (koncentracja tylko na kilku postaciach, czy (dla niektórych) typowe japońskie elementy. Klimat serii jest wspaniały, a fabuła rozwija się naprawdę ciekawie. Postacie są oryginalne i w zasadzie wszystkie otrzymują sporo czasu aby dobrze się rozwinąć. W zasadzie brak tutaj typowych wypełniaczy (naliczyłem chyba ze 3). Każdy odcinek coś wnosi, przez co kolejne odcinki ogląda się coraz chętniej. Niestety widać, że parę razy twórcy poszli w ślepy zaułek (według nich). Problem z przeładowaniem energonem i konieczność wracania przez TFy do trybów bestii był ciekawy i spłodził kilka świetnych sytuacji czy odcinków. Niestety po sezonie numer jeden zrezygnowano z tego elementu (i kilku postaci). Drugim i ostatnim elementem który mi się nie podobał to upgrade’y jakie otrzymały TFy (Transmetal, Transmetal 2 dał lepsze designy). Oryginalne alty były świetne i bardzo klimatyczne. Kolejne (z wyjątkiem Tarantulusa, który zyskał charakteru), nie prezentowały się już tak dobrze. Szczególnie Primal i Megatron II prezentowali się raczej śmiesznie i zabawkowo (T-Rex z turbinami, czy małpa na desce surfingowej). Na tym wady się kończą, reszta to poezja. Odcinki są świetne. W Beast Wars z resztą jest najlepszy odcinek TF ever: „Code of Hero”. Pozostałe niewiele mu ustępują. Do tego fenomenalne wręcz zwroty akcji potrafiące wywrócić wszystko do góry nogami. Trzeba też BW oddać, że jako jedna z nielicznych (a w zasadzie jako jedyna, prócz sequela samego BW) miała scenarzystów, którzy potraktowali temat Transformers poważnie. Do tego pełno w niej nawiązań do G1. Dodatkowo kilka postaci znanych nam z przygód Autobotów i Decepticonów, również ma swoje 5 minut. Do tego BW próbuje w jakiś sposób usystematyzować samo uniwersum.
Postacie
W sumie nie wiem od czego by tu zacząć, bo można pisać tylko same superlatywy wobec występujących w BW postaci. Oczywiście niewielka liczba Tefów była raczej spowodowana sprawami technicznymi i budżetowymi, jednak miało to na serię zbawienny wpływ. Mamy po kilka tefów na frakcje, które w przeciwieństwie do tefów z innych serii nie nabierały charakteru po przeczytaniu Biokarty dołączanej do figurek. Tu każdy otrzymuje wystarczająco dużo czasu, żeby się rozwinąć, zmienić barwy frakcyjne, a nawet się zakochać. Oczywiście nie zabrakło też postaci średnio udanych, których pozbyto się na koniec pierwszego sezonu, czy początku drugiego (Tigertron i Airazor). Pojawiały się też też nowe transformery, raz lepsze (Silverbolt, BlackArachnia), raz gorsze (Airazor, Quickstrike). Reszta (szczególnie skład podstawowy u Maximali i część Predaconów) prezentowała się bardzo dobrze i co ciekawe bardzo oryginalnie. Megatron II jest pierwszym transformerem o tym imieniu, który zdobył moją sympatię, a jego charakterystyczne „Yes!” zawsze będzie wywoływać u mnie szczery uśmiech. Nowy Optimus również jest dobrze skonstruowaną postacią i choć ma sporo ze swojego przodka, to jednak nie jest aż takim wzorem cnót. Niesamowite są też relacje pomiędzy poszczególnymi Maximalami- chociażby przykład Dinobota i Rattrapa ukazujący kunszt scenarzystów pokazujących tą trudną przyjaźń od samego początku, aż końca. Doskonale zrealizowany jest też, wspomniany już, wątek romantyczny. Wspaniałe relacje, doskonałe i w większości bardzo dobrze rozbudowane postacie- aż trudno uwierzyć, że to wszystko znalazło się w produkcie będącym w zamierzeniach jedynie reklamą nowej linii zabawek. Trzeba im to oddać- twórcy wykonali fenomenalną pracę.
Animacja i Muzyka
Gdy patrzę na animację z Beast Wars, przychodzi mi na myśl tylko jedno: Nintendo 64. Oczywiście CGI użyte w BW jest dużo lepszej jakości niż grafika generowana przez 64 bitową konsolę Nintendo, ale bardzo ją przypomina. Dla mnie skojarzenie to jest jednak jak najbardziej pozytywne. Nie lubię CGI w serialach animowanych, jednakże ta z BW działa i nie przeszkadza (wręcz pomaga), co czyni ją jedną z nielicznych dobrze zrobionych serii w CGI. Muzyka jest bardzo dobra, klimatyczna, świetnie buduje nastrój, a muzyka z Openingu jest genialna (choć ma tak prosty tekst).
Podsumowanie
Jeśli chodzi o franczyzę Transformers, to mamy tu produkt niemal idealny. Jest w nim wszystko: dobrze nakreślone postacie, sporo akcji, dobra i wciągająca fabuła, a przy tym Hasbro też może być zadowolone, bo w bardzo dobry sposób zareklamowano zabawki. Obok Japońskiego G1, Beast Wars to najlepsza seria telewizyjna. Co mogłoby jej dorównać? Sequel, o którym następnym razem.
Ocena
10 Tersujinów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz