środa, 22 października 2008

Robotech II: The Sentinels



Robotech II: The Sentinels
Rok Produkcji: 1987
Czas Trwania:75 minut


Jedyny wartościowy element filmu:


Fabuła
O mój Boże, żeby nie używać bardziej dosadnego słowa, kontynuacja wątków z pierwszego sezonu Robotech, czyli Macross Saga, ale w zasadzie poza ogólnym wyglądem nijak mają się do swoich odpowiedników z Macrossa, ale krótko na temat fabuły, mamy tu dwa równoległe wątki, pierwszy to atak tajemniczej rasy na planetę, którą rządzą Robotech Masters, a drugi to przygotowania Ziemian do startu okrętu SDF-3, którym dowodzi Rick Hunter i Lisa Hades, a także przygotowywania do ich ślubu… W zasadzie nie ma tu, o czym pisać fabuła do bólu ssie, właściwie to nie daje się tego oglądać, a już zupełnie ten film odpada, gdy poznało się oryginalnego Macrossa, przez to zachowania poszczególnych bohaterów wydają się irracjonalne i zupełnie niezgodne z charakterem ich protoplastów z Japońskiej serii, należy też dodać, że jedyny dokończony wątek, to wątek ślubu Ricka i Misy znaczy się Lisy, gdyż Robotech II jest niczym więcej niż tylko pilotem kolejnej serii, która jednak została odrzucona.

Postacie
Kolejny słaby element tego filmu, chociaż muszę zaznaczyć, że Robotech: Macross Saga znam dość powierzchownie, więc bardziej porównuje te postacie do ich odpowiedników z Macrossa, a nie z jego amerykańskiej wersji, wiec postacie SĄ DO BANI!!!! Chyba tylko odpowiednik Milii wygląda całkiem nieźle i w dodatku zachowuje się mniej więcej tak jakby zachowywała się oryginalna Milia, Lisa w ogóle nie przypomina tej lubianej uporządkowanej i obowiązkowej Misy, bo na pewno w takiej sytuacji, jaką nam przestawiono, to ślub nie byłby jej najważniejszym problemem, tak Samo Rick, a Robotechowa Minmay to już kompletna porażka w Robotech II, ma na pewno ponad dwadzieścia parę lat, a głos ma 12 letniej dziewczynki, a jej zachowanie, przypomina zachowanie stereotypowego Emo, do szczęścia brakowało tylko tego, żeby się cięła, na koniec tylko wspomnę, że z Britaia zrobili zwykłego mięśniaka, a pamiętam go jako inteligentnego, wyważonego dowódcę…

Mechy
Za wiele w zasadzie nie da się tu napisać, od klony i remolady Valkyrii z oryginalnego Macrossa, który ktoś skrzyżował z mechami z Orgussa, maszyny tajemniczych obcych prezentowały się całkiem sympatycznie, szczególnie kotowate maszyny przypadły mi do gustu.

Animacja i Muzyka
Za animacje odpowiadało to samo studio, które stworzyło Macrossa i Orgussa, ale widać tutaj, że w zasadzie chłopaki się nie postarali w stworzeniu czegoś równie dobrego i przyjemnego dla oka, szczerze powiedziawszy stylistyka Robotech idzie w parzę z poziomem fabuły, przez co film ogląda się naprawdę ciężko, za to małą iskierką dobra, jest muzyka, którą słucha się o dziwo z przyjemnością i jest w zasadzie jedynym elementem pozwalającym dorwać do końca tego koszmaru, jakim jest Robotech II: Sentinels…

Podsumowanie
Porażka, bardzo dobrze, że nie powstała kontynuacja w postaci serii TV, a tylko (albo i aż) komiksowa, która o dziwo jest całkiem udana, a niektóre zeszyty są wręcz obowiązkowe dla fana Macrossa, nie mniej mówimy tu o tym filmie, jest to gniot, który pobił dupność pierwszego Robotecha, nie polecam, za mało plusów za dużo minusów…

Moja Ocena
3 Tetsujiny ale w sumie to i tak na wyrost…

Brak komentarzy: