Mobile Suit Gundam: The Origin I
Liczba
odcinków: 4 (wyszło jeden)
Czas
trwania: około jednej godziny.
Trailer
Stało się po tylu spekulacjach, zapowiedziach,
które nie okazywały się prawdziwe i tych bardziej zgodnych z rzeczywistością w
końcu od wczoraj możemy obejrzeć pierwszy odcinek nowej Gundamowej OVY. Zatem
wczoraj wieczorem się rozsiadłem otworzyłem Starovara i pochłonęłam się tym
razem nie lekturze, a tym co dzieje się na ekranie i… nie było tutaj dla mnie
żadnego efektu „Łał” jak w przypadku Unicorna, ot sumiennie odrobiona robota i
niestety nic więcej.
Nie wiem dlaczego jakoś Unicorn
zdobył z miejsca moją sympatie a Origin jakoś nie mógł tego zrobić, czy
dlatego, że za bardzo widoczne CGI, czy może dlatego, że przed Unicornem w
metaversum Gundama miałem jedną wielką posuchę i nic tak naprawdę mi się nie
podobało. A teraz jestem nieco bardziej syty, bo chwilę temu skończył się
Unicorn, a obecnie trwa całkiem przyzwoite G-Reco. Niemniej fakt, jest faktem
Orgin (póki co) to dla mnie niestety przeciętniak.
Fabularnie nowa OVA jest oparta na rozdziałach
mangi, których akcja dzieje się przed wydarzeniami z Gundam 0079, co uważam za
największy plus, bo po co nam kolejny już raz pokazywać tą samą historie (UCZ SIĘ GAINAX!!!), więc mamy
okazje poznać kulisy powstania Księstwa Zeonu, początku konfliktu i jak Casval
stał się Charem, Artesia Saylą i skąd
Dozel ma swoje blizny. Ot to o czym marzyli chyba wszyscy fani uniwersum UC. I
pierwszy odcinek stanowi do tego wstęp. Pod tym względem wszystko jest w jak
najlepszym porządku, póki co wydarzenia są przedstawiane tak jak w mandze, a
wszystko w odpowiedniej oprawie (kreska postaci jest w stylu Origina co mnie
bardzo cieszy). Najbardziej zapadł mi w pamięć wątek Astraii, chyba najbardziej wyciskający łzy element całego Origina.
Pod względem postaci, to
dla mnie całe show kradnie Dozel wraz z Ramba Ralem i Hamon. Dozel z powodu
swojej rozbrajającej na każdym kroku prostolinijności, a Ramba, cóż bo to jest
Ramba, on wszędzie jest zajebisty, nawet w Build Fighters… O Hamon z kolei
dowiedzieliśmy się o niej czegoś więcej, co tym bardziej spotęgowało moją
sympatię do tej postaci. Reszta była w porządku, nikt jakoś mnie specjalnie nie
irytował, kto miał być sympatyczny, był sympatyczny, kto był ohydną kreaturą to
był ohydną kreaturą. Innymi słowy Neelixóww Orignie póki co nie uświadczymy.
Niestety to co najbardziej mi się w
tym epie nie podobało, to nieco przesadzony humor, który w pewnych momentach
był po prostu nie odpowiedni, a także niekiedy animacja niektórych postaci,
szczególnie kiepawo wypadła scena „konfrontacji” Casvala z Kacylią Zabi, która
nieco za bardzo poruszała się przy swoich dialogach co całkowicie zniwelowało
wagę te sceny… szkoda… Bo w mandze miała o wiele większy efekt. Na szczęście poza tymi drobnymi rzeczami, jak
ta nadmierna ruchliwość i czasami psujący atmosferę humor atmosfera była bez
zarzutu i odpowiadała swojemu papierowemu pierwowzorowi.
Od strony technicznej najbardziej
nie podobała mi się animacja CGI, od niezłej (Guntank, pierwsza bitwa (swoją
drogą fajne fedki zdychały ;) ), do wręcz paskudnej (konie podczas pogrzebu
Zeona), ciągle się zastanawiam, dlaczego MSy nie mogą wyglądać jak te w
Unicornie. Same MSy nieco za bardzo upodobniono do tych ze zwykłego Gundama.
Jest też niekonsekwencja, bo podczas pierwszej bitwy z ich użyciem mamy już Zaku High Mobility
type.
Tyle, pierwszy
epizod jest dobry, nie wywołał u mnie pragnienia jak najszybszego obejrzenia
kolejnych epizodów, ale też mnie od serii nie odstręczył. Kolejny epizod pod
koniec roku, szkoda tylko, że niczym mnie nie zaskoczy…
Plusy
Wierność mandze
Design postaci
Fabuła
Postacie
Minusy
Animacja CGI
Nic nowego
Humor psujący
atmosferę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz