Mobile Suit Gundam Unicorn
Rok Produkcji: 2010 – 2013
Liczba odcinków: 7 (wyszło sześć)
Czas Trwania: około 60minut
Szósty epizod
Unicorna za mną… I był świetny, a momentami nawet podobał mi się bardziej niż
poprzedni odcinek.
Całość
jest zrealizowana doskonale, dzięki czemu łatwo zrozumieć powód, dla których
kolejne odcinki wychodzą w takich odstępach czasu. W odcinku góruje przede
wszystkim klimat i relacje bohaterów. Sam ciąg wydarzeń podobał mi się niemal
tak jak w moim ulubionym piątym odcinku, choć tutaj odczułem spory zgrzyt.
Chodzi o rozpad kruchej koalicji pomiędzy Neo Zeonem a Londo Bell. Osobiście wolałbym
gdyby doszło na skutek działań Full Frontala i jego ludzi niż działań części
załogi Nehel Argamy, które wydało mi się mocno niestosowne, wielka szkoda.
Jednak sam rozpad sojuszu i ujawnienie planów Full Frontala, spowodował podział
Zeonu na frakcje klona Chara i Minevy. Na koniec odcinka mamy, zatem trzech
pretendentów do La+: Neo Zeon Full Frontala, Nehel Argmę wraz z Minevą i jej
lojalistami, a także Fundacje Vist, która wysyła Banshee.
Odcinek w zasadzie należał do
postaci drugoplanowych, a główna stawka jakoś zeszła na drugi plan. Marida
odzyskuje prawdziwą wolność, Kapitan Otto w zasadzie kradnie cały odcinek, a
Zinnerman w końcu uwalnia się od swojej przyszłości. Także przyjaciele Linksa
ze szkoły dodają (w końcu) coś od siebie. Takuya Irei okazuje się
utalentowanych mechanikiem i inżynierem, który udoskonala i dozbraja Unicorna. Micott
Bartach zyskała u mnie swoim zachowaniem u mnie sporo (może za wyjątkiem tego
buntu), spodziewałem się, że będzie podkopywać i uderzać w Minevę, kiedy się
tylko da, a tu niespodzianka. Ona, jako pierwsza stwierdziła, że Mineva jest
tym dobrym w Zeonie. Spodziewałem się po niej toksycznej, małostkowej i mściwej
laski, która zrobi dosłownie wszystko, aby ukarać Minevę za to, że ta ukradła
jej Linksa. Ta się jednak pogodziła z losem i poszła swoją drogą. Role mściwego
angstowego Emo dupka przejął Riddhe, był już średnio sympatyczny w poprzednich
epach, a po tym jak dostał kosza od Minevy, to dostał załamania i stał się
mhroczny… żałosny jest. Drugą antypatyczną postacią jest dziwka Full Frontala:
Angelo… naprawdę do tej pory w Gundamie napotkałem na wielu fanatycznie i/lub
całkowicie oddanych żołnierzy, ale ten to już przekracza wszystko. Co drugie słowo,
jakie wypowiada to kapitan to, a kapitan tamto, w ogóle nie przejawia własnej
inicjatywy, jest jedynie wykonawcą rozkazów, sam nie wiem, jakim cudem tak
wysoko zaszedł, dla porównania Mashymre Cello, który był całkowicie oddany
Haman był przy okazji zdolnym dowódcą i przejawiał sporo inicjatyw. Jak widać
Frontal lubi otaczać się ludźmi o miernej kondycji intelektualnej…
Główne
postacie w zasadzie utrzymały tok rozwoju z poprzednich epów, co mnie osobiście
cieszy. Zarówno Links i Mineva są tak
samo świetni jak w poprzednim epizodzie. Marida w końcu nie musi w końcu ślepo
słuchać Zinnermana i sama może decydować o sobie. FF to mizerny cień Chara i to
widać po tym, epie, bo jedyne, co posiada od swojego wzorca to umiejętności
pilotażu.
Oprawa
Audiowizualna się nie zmieniła i nie ma w zasadzie, o czym tutaj się
rozpisywać. Singiel już wyszedł, a przy tym jedna z lepszych piosenek z napisów
końcowych i trailerów. Wielki plus za flash back z Kontrataku Chara, gdzie wykorzystano fragmenty filmu.
Z
niecierpliwością oczekuje na ostatni odcinek 7, który niestety pojawi się
dopiero na wiosnę za rok. Mam nadzieje, że będzie różnił się od tego z wersji
powieściowej (generalnie chodzi mi o los jednej z postaci). No i muszę Uniemu
przyznać, przekonał mnie do kupna dwóch Fedkowych modeli i dodania kolejnego
klucza do mojej kolekcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz