poniedziałek, 18 lutego 2013

Combat Mecha Xabungle



Combat Mecha Xabungle
Liczba odcinków: 50
Rok produkcji: 1982 – 1983

Opening

Fabuła
            Po tym jak zostałem emocjonalną amebą po obejrzeniu Ideona, potrzebowałem czegoś dużo lżejszego. Najlepiej niezobowiązującej komedii przy której odpocznę. Niestety trzeba było wziąć się za kolejną, nie Gundamową, serię Tomino…
            Xabungle okazał się tworem idealnym na moją zmasakrowaną psychikę - jest to seria lekka, łatwa w odbiorze i bardzo fajnie się oglądająca. Właśnie to tak tępione przez naszych polonistów i purystów językowych słowo najlepiej ten serial określa - On jest po prostu fajny. Xabungle jest bardzo podobny w konstrukcji do Daintran 3, czyli jest to komedia ocierająca się momentami o parodię.
            Opowieść toczy się na post-apokaliptycznym świecie Zola, gdzie ludzie zwani „Civilians” żyją jak mieszkańcy dzikiego zachodu i w zasadzie mają jedynie trzy ścieżki kariery:
1: Zostają górnikami i wydobywają tajemniczy błękitny kryształ,
2: Zostają „Brakerami; swoistymi najemnikami, wojownikami, bandytami i przy pomocy Walker Machines zarabiają na chleb,
3: Zostają handlowcami, posiadajcymi okręty lądowe i  kontrakty z tajemniczymi „Innocent”, którzy to za dostarczany niebieski kryształ płacą nowoczesną technologią (nowymi okrętami, mechami, częściami , komputerami itd.).
Główny bohater Jiron Amos chce zemścić się na Brokerze Timpie, który zabił jego rodziców. W tym celu sprzymierza się z grupą Pustynnych Szczurów dowodzonych przez dziewczynę Rag. Razem kradną oni z rąk potężnego handlowca, Pana Cargo (nie pomnę jego imienia), mecha najnowszej generacji - tytułowego Xabungle. W efekcie pogoni i zdarzeń z nią związanymi, wszyscy lądują na okręcie pana Cargo, który jak się okazuje, niestety zginął, a jego miejsce zajęła córka Elchi Cargo. W taki właśnie sposób kolorowa i wesoła załoga statku Iron Gear rusza by szerzyć kulturę, której zwykli mieszkańcy z pozoru nie mają…
            Xabungle to historia lekka łatwa i przyjemna z dużą dawką zdrowego poczucia humoru, żartująca ze wszystkich możliwych kalek serii Real Robots, która przecież narodziła się zaledwie 4 lata wcześniej. Mamy dowcipy o Plot Armor, o pompatycznych zgonach, czy epickich fabułach i konkluzjach w ostatnich odcinkach. Do tego nierzadkie puszczanie oka do widza przez łamanie czwartej ściany. Generalnie te żarty działają świetnie, jednak czasami przez to miałem wrażenie teatralności tego wszystkiego. Serial poziom trzyma w zasadzie przez wszystkie 50 odcinków. Jedyne co mi nie podeszło to historia Elchi, która pojawiła się tuż po, w zasadzie identycznej, przygodzie Rag.  Spowodowało to nawet, że zrobiłem sobie parę dni przerwy. Świat przedstawiony, o dziwo jak na lekką komedię przygodową, jest bardzo dobrze zarysowany. Poznajemy prawa rządzące światem, prawdę o planecie Zola, czy kim tak naprawdę są „Cywile”, „Niewinni” i inne ludy zamieszkujące planetę. Do tego seria zachowuje konsekwentnie klimat pseudo westernu z elementami post-apokaliptycznymi, co było problemem w takim Gundam X, gdzie otoczka zniszczonej Ziemi gdzieś znika w późniejszych odcinkach. 
Postacie
            Bohaterowie, jak i cała seria, są… fajni. Nie mają jakiegoś bardzo skomplikowanego rozwoju, ale nie byli ani irytujący, ani infantylni. Jiron jest świetnym głównym bohaterem i dostaje całkiem sporo czasu antenowego dla siebie. Jest tak szczególnie na początku i pod koniec serii. Elchi jest drugą najbardziej rozbudowaną postacią i doświadcza najwięcej zarówno radości jak i cierpienia (ślepota, pranie mózgu czy śmierć najbliższych). Z kolei Rag została potraktowana nieco po macoszemu i niewiele czasu miała dla siebie. To mi się niestety nie podobało, bo była ona postacią zapowiadającą się naprawdę ciekawie. Jak na rolę jaką w serii pełniła, zasłużyła na więcej. Drugoplanowe postacie pozytywne również są sympatyczne, choć nie mają tak naprawdę „swoich” odcinków. Na uwagę zasługują Chill; mała dziewczynka należąca do pustynnych szczurów i Burume - kolejny pustynny szczur,  który dostał parę odcinków dla siebie i zawsze miał coś do powiedzenia. Najlepszy z tej całej grupy upiększającej głównych bohaterów jest jednak Fatman - milczący ochroniarz Elchi, który był jej fanatycznie oddany (miał ku temu powody). Był to twardy gość, który w innych seriach byłby pewnie tym złym. Bardzo podobało mi się też to, że wiele postaci, powrcało w puźniejszych odcinkach, chociażby Dr Medic i Maria Maria.
            Z kolei negatywni bohaterowie, są raczej bardziej zabawni niż groźni. Timp swoją badassowością broni się tylko na początku. Potem  i on pada ofiarą różnorakich śmiesznych sytuacji. Kid Horla jest jeszcze zabawniejszy, taki prawie główny bohater chwalący się zwykłymi w serialach RealRobots  przymiotami (z pozoru charakterem, plot armor’em itp.). Byli jeszcze Niewinni i Obserwator Biel, który z czasem stał się sojusznikiem Iron Gear oraz Arthur Rank, nominalny przywódca Niewinnych, który pragnie wypełnienia przeznaczenia swojej „klasy” i oddania władzy w ręce Cywilom. No i w końcu Kashim King - parodia Degwina Zabiego, który posiada wszystkie negatywne przymioty całej rodziny Zabich.

Mechy
            Mechy i świat przedstawiony w Xabungle zmuszają mnie do zastanowienia się, czy Tomino planował tą serie od początku jako komedię, bo te elementy wskazują raczej na bardziej poważną historie… Niemniej Mechy przestawiono znakomicie. Na myśl przychodzą mi takie tytuły jak Patlabor, czy Blue Gender. Są niskie, mają bardzo realistyczny wygląd i zapotrzebowania (paliwo). Obsługiwane też są we w miarę realny sposób. Nawet tytułowe mechy, którymi lata Jiron, wcale takie wspaniałe i wyjątkowe nie są. Jedynym zgrzytem Xabungle jest mało wykorzystana możliwość transformacji tego mecha. Tak naprawdę nie wiem, czemu seria nie nazywa się Iron Gear, czyli okręt i dom naszych bohaterów, bo ten potrafi się transformować w ogromnego robota, co zreszta czyni go niemal niepokonanym. W całej serii pojawiły się jedynie trzy statki tej klasy. Co mi się podoba w Iron Gear to fakt, że proces transformacji może być niebezpieczny dla mechanizmów statku, przez co nasi bohaterowie musieli starać się o części zamienne.

Animacja i Muzyka
            Animacja jest standardowa dla Sunrise z pierwszej połowy lat osiemdziesiątych i podobnie jak reszta Anime z tamtego okresu zestarzała się znacznie lepiej niż starsi krewni z lat 70tych. Wszystko jest wyraźne i dobrze narysowane, bez jakiś wyraźnych animacyjnych Boboli. Powtórki transformacji czy akcji są wykorzystywane z głową przez co nie rażą w oczy.
            Muzyka… OST Xabungle jest świetny, a piosenka tytułowa po prostu niesamowita. Jest to jeden z lepszych Openerów jakie miałem okazję ostatnio oglądać. Reszta utworów też stoi na wysokim poziomie i doskonale współgra z tym co widzimy na ekranie. Piosenka z Endinga również jest przyjemna i taka trochę melancholijna.

Film Kompilacyjny
            Wydany został również film kompilacyjny: Xabungle: Graffiti, który zawierał parę dodatkowych scen i zmodyfikowane zakończenie. Z tego co wyczytałem jest ono jeszcze bardziej pozytywne niż w serialu. Niestety nie znalazłem tego filmu, ale sądząc po notach w sieci nie jest to pozycja ciekawa.

Podsumowanie
            Anime to niespecjalnie się zestarzało, a raczej jest jak dobre wino, bo klisze gatunku RealRobots są wykorzystywane teraz z dużo większą intensywnością. Do tego sympatyczne postacie i niezła fabuła, czynią z Xabungle atrakcyjne widowisko.

Ocena
7 Tetsujinów

Brak komentarzy: