Transformers Animated
Rok Produkcji: 2007 - 2009
Liczba Odcinków: 39
Opening
Fabuła
Na zakończenie mojego „wielkiego” maratonu sygnowanego marką
Transformers zostało coś nieco bardziej kontrowersyjnego: Transformers
Animated. Fabuły przybliżać raczej nie zamierzam, bo to to samo, co
zawsze - Autoboty walczą z Decepticonami. Nic nowego i tym bardziej
zaskakującego jak się na to spojrzy na pierwszy rzut oka. A jak się
poświęci temu trochę więcej czasu, to też nie dostrzeże się wielu
ciekawych wątków. Ale za to ogląda się ten serial z prawdziwą
przyjemnością. Generalnie moje największe zarzuty do Animated wynikają
głównie z powodu wielkiego hype’u jaki powstał przy okazji emisji
odcinków i wycieków „nowych postaci” jakie miały się w serialu pojawić.
No i fakt, że serial został anulowany w 3 sezonie emisji wcale nie
pomaga, bo wiele ciekawszych wątków zostało przerwanych, a ich pseudo
zakończenie uważam za uwłaczające. Szczególnie chodzi mi o wątek
Blackarachni, który został zakończony wyjątkowo słabo, ale przy okazji w
tym feralnym odcinku dodano sto ton nawiązań do Beast Wars i wszyscy (a
szczególnie fani BW) byli zadowoleni. Ja nieszczególnie. Fabuła była
całkiem ok, postacie i narracja też, ale zakończenie tego wątku, z
niezłego epa zrobiło odcinek katastrofalnie słaby. Finał całego serialu
również ma wszelkie symptomy zakończenia czegoś przed czasem: napisane
na szybko i po łebkach, niektóre elementy wydawały mi się wymuszone i
wymyślone na poczekaniu. No i prawdę powiedziawszy pod całą tą otoczką
humoru, nawiązań i paru sympatycznych postaci seria ta nie ma wiele do
zaoferowania. Tylko wprowadza coś nowego, to zaraz spada to na dalszy
plan i nowe elementy są wykorzystywane stosunkowo rzadko. Fabuła w żaden
sposób nie jest zaskakująca czy wyjątkowo porywająca. Jest poprawna,
nieźle prowadzona, ale bez większych ambicji - taka typowa rzemieślnicza
robota. Ale to nie opowieść w TF Animated jest najważniejsza, ale
przede wszystkim tony nawiązań. Wręcz wylewające się z każdej sekundy
nawiązania do poprzednich serii! I to wszystkich, nawet tych mniej
popularnych, które nigdy nie opuściły Japonii. No i humor… Animated jest
przerysowane i samoświadome, przez co tworzy kapitalną lekką atmosferę,
dzięki której serię ogląda się doskonale i odcinki, mimo sporej
wtórności, nie męczą. Dodatkowo poza przedstawianiem uniwersum
Transformers w krzywym zwierciadle, mamy też sporo analogii do innych
franczyz spod sztandaru Hasbro (m.in. Kucyki Pony).
Oceniając poszczególne sezony Animated widać solidną pracę
scenarzystów, którzy w pełni zasłużyli na swoją wypłatę (a czasami nawet
na premię). Zdecydowanie najlepszy jest sezon nr 2. Trzeci dobrze się
zaczął, ale decyzja o anulowaniu serialu spowodowała znaczny spadek
poziomu. Pierwszy, mimo że w sumie najsłabszy, niewiele ustępuje
kolejnym, służy ustabilizowaniu Transformerów na Ziemi i zbudowaniu
relacji pomiędzy ludzkimi postaciami a Autobotami i ich przeciwnikami.
Postacie
Na
temat występujących postaci można napisać dużo dobrego, jak i wiele
złego. Autoboty przestawiają się bardzo dobrze, każdy z nich jest
interesujący. Każdemu też przypisano ciekawe backstory, które posłużyły
do powstania jednych z najlepszych wątków pobocznych (nawet ciekawszych
niż wątek główny). Podobało mi się szczególnie to, że Prime po raz
pierwszy nie wyróżniał się tak mocno spośród podwładnych (podobnie
zresztą jak Primal z BW), a jeszcze bardziej to, że nie był takim
"bogiem" jak w G1 czy UT. Bulkhead rehabilitował u mnie to imię.
Sympatyczny, niezdarny olbrzym. Prowl jest cóż… Prowlem z dodatkiem
transformowego Ninjutsu (Metalikato). Ratchet również jest świetny i
jego zrzędliwość przeszła już do kanonu, bo kolejne wcielenia tej
postaci, także ukazane są z takim charakterem. Jedynie BBB jakoś nie
przypadł mi do gustu. Był irytujący i, mimo że dostawał lekcję pokory w
każdym odcinku z nim w roli głównej, przez całą serię niewiele się
nauczył. Reszta drugoplanowych Autobotów jest zróżnicowana: Jazz jest
kapitalny, Sentinel na swój sposób też jest sympatyczną postacią,
nawiązującą do postaci Kleszcza (wygląd i aktor, który podkładał mu
głos), Ultra Magnus zastąpił Optimusa w roli "boskiego" przywódcy.
Reszta Botów (za wyjątkiem Omegi Supreme i Arcee) jest jedynie tłem,
które zajmuje drugi i trzeci plan.
Z Decepticonami udało się to, co nie udało się w UT - zrobić z nich
postacie ciekawe, zabawne, a przy tym tworzyć klimat realnego zagrożenia
dla głównych bohaterów serii. Taki Blizwing przez swoje roztrojenie
osobowości jest prześmieszny, z drugiej strony jest skutecznym
wojownikiem. Podobnie reszta Decepticonów, ze Starscreamem który wraz ze
swoimi klonami jest wielkim nawiązaniem i pokazaniem w krzywym
zwierciadle Seekerów z G1. Główny zły - Megatron - o dziwo został
zrobiony całkiem przyzwoicie, głównie dzięki aktorowi który podkładał
jego głos. Co prawda był przepakowany, ale wciąż w granicach zdrowego
rozsądku, co trzeba chwalić bo lider Conów, poza mało oryginalnym
charakterem, ma tendencje właśnie do przepakowania niemalże bez limitu.
Pozostają jeszcze Transformery „neutralne”. Dinoboty są bardzo fajne,
ale ich potencjał został całkowicie zmarnowany, zostawiając sporo
niedosytu, a szkoda. Lockdown z kolei był świetną postacią, taki zły
Clint Eastwood chcący zarobić na obu stronach konfliktu. Z
Contructiconami mamy w zasadzie taką samą sytuacje jak w wypadku
Dinobotów. Wreck-Gar też był tylko w dwóch odcinkach i mimo iż oba były
bardzo udane, to wciąż czuć niedoszacowanie tej, jak i innych, postaci z
poza głównej drużyny.
Z ludźmi to osobny kryminał. Taki Fanzone jest świetny (jak tłumaczył
różnice między machinofobią, a nienawiścią do maszyn ^^). Bardzo zabawni
są również ludzcy przeciwnicy Autobotów z Headmasterem na czele,
wszyscy oni nawiązują i ukazują w krzywym zwierciadle najróżniejsze
ikony dziecięcej/młodzieżowej popkultury. Całość kupuję bez problemu.
Główna postać „ludzka” - Sari - była w porządku przez pierwsze dwa
sezony. W trzecim dorobili jej, nie wiadomo po co i na co, Cybertroński
rodowód, co dla mnie całkowicie zaprzepaściło tę postać jak i cały sens
jej występu w serialu. Może dlatego jej rola (poza początkiem 3 sezonu)
została ograniczona bardzo drastycznie, a wielka szkoda bo była równie
dobra jak Koji z RiDa czy Kiker z pierwszych epów Energonu.
Animacja i Muzyka
Jeżeli chodzi o tę całą kontrowersyjność Animated to właśnie tu jest
pies pogrzebany. Nie w fabule czy postaciach, jak wielu się zarzeka.
Animacja jest… cóż "Cartoon Networkowa" ze wszystkimi tego zaletami i
przywarami. Niektórym się podoba, innym już nie koniecznie (no bo jest
taka „dziecinna”). Mnie osobiście oprawa wizualna Animated podeszła,
doskonale wpasowała się w satyryczno–nawiązująco–parodiujący klimat
całego serialu. Dużo gorzej by to wszystko wyszło, gdyby postarali się o
bardziej realistyczną animację.
Muzyka jest ok. Doskonale pasuje do serii i dozowana jest umiejętnie i z umiarem.
Podsumowanie
Animated
w przeciwieństwie do swoich poprzedników nie chce być traktowana
poważnie. To jeden wielki hołd dla wszystkich poprzednich serii TF.
Niemniej mogli się nieco bardziej postarać przy pisaniu scenariuszy
poszczególnych odcinków bo, mimo że wszystko jest zrobione poprawnie,
jednak czuć tu wtórność.
Ocena
7,5 Tetsujina
1 komentarz:
http://voguexo.blogspot.com/
Prześlij komentarz