niedziela, 18 września 2011

Transformers Armada



Transformers Armada
Rok Produkcji : 2002 - 2003
Liczba Odcinków: 52

Opening
 

Fabuła
O tak, zaczynam przygodę z Trylogią Unicrona, często określaną jako najgorsza część uniwersum Transformers. Armada musiałaby więc przełamać moją niechęć i zrobić więcej niż taki RiD, abym uznał ją za dobrą serie. Czy jej się udało? Cóż… nie do końca. Sama seria wydaje się być jednym z wielu klonów Pokemonów jakie pojawiły się na początku XXI wieku: Digimony, jakieś bączki, czy  jakieś super karty. Tylko, że w Transformers dostaliśmy małe roboty, które powerupują Transformery, odblokowują dodatkowy sprzęt, czy zwiększają siłę ognia. I tak właśnie większość serii niestety wygląda. Z odcinka na odcinek Autoboty i Decepticony rywalizują między sobą o kolejne Poke… ekhm Minicony. Po paru odcinkach nieco rozbudowano fabułę, bo Transformery rywalizowały o Minicony, które z kolei łączyły się w potężne bronie, lub tarcze. Jednym słowem przez pierwsze 25~30 odcinków kompletnie nic się nie działo i wszystko szło bardzo powoli. Tu i tam pojawiały się nowe Transformery i zaobserwować można było lekki rozwój postaci. Wszystko śmiało można by skrócić o, co najmniej, 15 odcinków a seria by tylko na tym zyskała. Jednak po początkowej stagnacji, mamy kompletną zmianę. Nie wiem czy w trakcie serii zmieniono scenarzystę, bo Armada uległa gruntownej przebudowie. Zmieniono styl z szukania Pokemonów… ekhm Miniconów na rzecz tajemniczego zagrożenia, którym okazuje się Unicron. Zresztą nastrój z aurą tajemnicy przed słynnymi Unicron Battles był doskonały i zachęcał do dalszego zapoznawania się z serią. Dalej również gorzej nie było. Wręcz przeciwnie, nawet lepiej. Gdy obie frakcje przybyły na Cybertron fabuła naprała jeszcze większego tempa. Pojawił się sojusz między Autobotami i Decepticonami przeciwko Unicronowi. Bardzo ciekawie przedstawiono prawdziwe pochodzenie Miniconów i relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami. Seria naprawdę zyskała przez to sporo punktów i utrzymała dobry poziom do samego końca. Klimat jest dobry, ale dopiero od połowy serii. Mniej więcej od odcinka w który Starscream postanawia zmienić strony. Armada jako całość niestety przedstawia się raczej przeciętnie. Generalnie dlatego, że większość odcinków spokojnie można by wyrzucić do kosza. A szkoda, bo mimo wielu ułomności, naprawdę od pewnego momentu polubiłem Armadę.

Postacie
Generalnie nie mam tu czego za bardzo pisać. Wszyscy wpisują się w stereotypy swoich odpowiedników z wcześniejszych serii. Hot Shot to po prostu połączenie Hot Roda z BBB, Red Alert to typ naukowca, Scavenger to Kup, a Optimus jest Optimusem z syndromem Prime’a. U Decepticonów jest lepiej, chociaż Megatron jest nudny jak zwykle. Za to palmę pierwszeństwa dzierży Starscream i choć tak naprawdę rozwój tej postaci nie trwa długo, to jednak twórcom udało się stworzyć postać bardzo ciekawą i rozdartą wewnętrznie. Mocno przypomina on tutaj Dinobota z Beast Wars. Choć jego rozwój trwał krótko, to poprowadzono go wręcz mistrzowsko. W pewnych momentach byłem wręcz zaskoczony sposobem poprowadzenia akcji. Sideways, będący w rzeczywistości Unicronem, jest również intrygujący. Niestety jest tak tylko w odcinkach bezpośrednio związanych z głównym wątkiem, bo w tak zwanym międzyczasie tracił całą aurę tajemniczości i był zwykłym szeregowym Conem.  
A teraz ludzie… eh… Generalnie gdyby obsada dzieciarni ograniczyła się do Alexis i Rada byłoby przyzwoicie. Niestety jest jeszcze Carlos i dwójka, którą chciano usunąć ze scenariusza jeszcze w trakcie serii. Nic więc dziwnego, że Billy i Fred nie mieli nawet minimalnej roli w sequelach. Szczególnie Fred wypadł tragicznie… gorzej nawet od Daniela z Headmasters. A to mówi już sporo. Cały czas tylko gadał o jedzeniu (podobno w japońskiej wersji miał dużo lepsze dialogi). Sam Carlos początkowo był w miarę ok. Taki bardziej denerwujący kumpel Rada, którego da się przeboleć. Niemniej o ile Alexis i nieco mniej Rad zyskiwali moją sympatię z odcinka na odcinek, to Carlos coraz bardziej zniżał się do poziomu opisanej już dwójki…

Muzyka i Animacja
Animacja jest baaaaaaaaaaaardzo nierówna przez całą serie. Czasami jest doskonała, pełna szczegółów, a transformery wyglądają genialnie. Nierzadko pojawiają się jednak TAKIE błędy, że największe bobole graficzne z G1 nie wyglądają źle. Błędne znaki frakcyjne to tutaj najmniejszy błąd. Często są problemy z proporcją i Tefy wyglądają pokracznie. Raz nawet na cały ekran mieliśmy Jetfire’a przekolorowanego na Prime’a. Generalnie przez większość czasu seria wygląda dobrze, niemniej często sprawia wrażenie robionej byle jak.
Remix klasycznego kawałka rozpoczynającego każdy odcinek G1 wyszedł bardzo dobrze. Szkoda, że seria nie doczekała się wejściówki z prawdziwego zdarzenia. Reszta kawałków również jest dobra lub nawet bardzo dobra.


Dubbing Angielski
O ile dubbing angielski w RiDzie był kiepski z powodu źle dobranych aktorów, to tutaj zawiedli nie tylko aktorzy, ale i tłumacze. Całość przedstawia się również bardzo nierówno. Głosy transformerów są ok., szczególnie Megatron ma świetny głos. Z kolei ludzie mają tak kiepski dubbing, że aż zęby bolą. Tłumaczenie było chyba robione na kolanie, bo błędów tam na pęczki. Często mylone imiona: Jet Convoy, później został Jet Optimusem, Tidal Wave, został w pewnym momencie Shockwave’em. W innych przypadkach aktorzy pomylili Tefy za jakie mówią.

Podsumowanie
Armada pozytywnie mnie zaskoczyła. Chociaż zaskoczenie pojawiło się dopiero w połowie serii. Kiepski dubbing, błędy animacji oraz pierwsze 20~30 odcinków skutecznie mogą od tej serii odrzucić. Niemniej jest to seria z dynamiczną końcówką i  świetnym finałem. Całość określiłbym jako lekko ponadprzeciętną.

Ocena
6,0 Tetsujinów


Brak komentarzy: