Transformers
Armada
Rok Produkcji : 2002 - 2003
Liczba Odcinków: 52
Opening
Fabuła
O tak, zaczynam przygodę z Trylogią Unicrona, często
określaną jako najgorsza część uniwersum Transformers. Armada musiałaby więc
przełamać moją niechęć i zrobić więcej niż taki RiD, abym uznał ją za dobrą
serie. Czy jej się udało? Cóż… nie do końca. Sama seria wydaje się być jednym z
wielu klonów Pokemonów jakie pojawiły się na początku XXI wieku: Digimony,
jakieś bączki, czy jakieś super karty.
Tylko, że w Transformers dostaliśmy małe roboty, które powerupują Transformery,
odblokowują dodatkowy sprzęt, czy zwiększają siłę ognia. I tak właśnie
większość serii niestety wygląda. Z odcinka na odcinek Autoboty i Decepticony
rywalizują między sobą o kolejne Poke… ekhm Minicony. Po paru odcinkach nieco
rozbudowano fabułę, bo Transformery rywalizowały o Minicony, które z kolei
łączyły się w potężne bronie, lub tarcze. Jednym słowem przez pierwsze 25~30
odcinków kompletnie nic się nie działo i wszystko szło bardzo powoli. Tu i tam
pojawiały się nowe Transformery i zaobserwować można było lekki rozwój postaci.
Wszystko śmiało można by skrócić o, co najmniej, 15 odcinków a seria by tylko
na tym zyskała. Jednak po początkowej stagnacji, mamy kompletną zmianę. Nie
wiem czy w trakcie serii zmieniono scenarzystę, bo Armada uległa gruntownej
przebudowie. Zmieniono styl z szukania Pokemonów… ekhm Miniconów na rzecz
tajemniczego zagrożenia, którym okazuje się Unicron. Zresztą nastrój z aurą
tajemnicy przed słynnymi Unicron Battles był doskonały i zachęcał do dalszego
zapoznawania się z serią. Dalej również gorzej nie było. Wręcz przeciwnie,
nawet lepiej. Gdy obie frakcje przybyły na Cybertron fabuła naprała jeszcze
większego tempa. Pojawił się sojusz między Autobotami i Decepticonami przeciwko
Unicronowi. Bardzo ciekawie przedstawiono prawdziwe pochodzenie Miniconów i
relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami. Seria naprawdę zyskała przez to
sporo punktów i utrzymała dobry poziom do samego końca. Klimat jest dobry, ale
dopiero od połowy serii. Mniej więcej od odcinka w który Starscream postanawia
zmienić strony. Armada jako całość niestety przedstawia się raczej przeciętnie.
Generalnie dlatego, że większość odcinków spokojnie można by wyrzucić do kosza.
A szkoda, bo mimo wielu ułomności, naprawdę od pewnego momentu polubiłem
Armadę.
Postacie
Generalnie nie mam tu czego za bardzo pisać. Wszyscy wpisują
się w stereotypy swoich odpowiedników z wcześniejszych serii. Hot Shot to po
prostu połączenie Hot Roda z BBB, Red Alert to typ naukowca, Scavenger to Kup,
a Optimus jest Optimusem z syndromem Prime’a. U Decepticonów jest lepiej,
chociaż Megatron jest nudny jak zwykle. Za to palmę pierwszeństwa dzierży
Starscream i choć tak naprawdę rozwój tej postaci nie trwa długo, to jednak
twórcom udało się stworzyć postać bardzo ciekawą i rozdartą wewnętrznie. Mocno
przypomina on tutaj Dinobota z Beast Wars. Choć jego rozwój trwał krótko, to
poprowadzono go wręcz mistrzowsko. W pewnych momentach byłem wręcz zaskoczony
sposobem poprowadzenia akcji. Sideways, będący w rzeczywistości Unicronem, jest
również intrygujący. Niestety jest tak tylko w odcinkach bezpośrednio
związanych z głównym wątkiem, bo w tak zwanym międzyczasie tracił całą aurę
tajemniczości i był zwykłym szeregowym Conem.
A teraz ludzie… eh… Generalnie gdyby obsada dzieciarni
ograniczyła się do Alexis i Rada byłoby przyzwoicie. Niestety jest jeszcze
Carlos i dwójka, którą chciano usunąć ze scenariusza jeszcze w trakcie serii. Nic
więc dziwnego, że Billy i Fred nie mieli nawet minimalnej roli w sequelach.
Szczególnie Fred wypadł tragicznie… gorzej nawet od Daniela z Headmasters. A to
mówi już sporo. Cały czas tylko gadał o jedzeniu (podobno w japońskiej wersji
miał dużo lepsze dialogi). Sam Carlos początkowo był w miarę ok. Taki bardziej
denerwujący kumpel Rada, którego da się przeboleć. Niemniej o ile Alexis i
nieco mniej Rad zyskiwali moją sympatię z odcinka na odcinek, to Carlos coraz
bardziej zniżał się do poziomu opisanej już dwójki…
Muzyka i Animacja
Animacja jest baaaaaaaaaaaardzo nierówna przez całą serie. Czasami
jest doskonała, pełna szczegółów, a transformery wyglądają genialnie. Nierzadko
pojawiają się jednak TAKIE błędy, że największe bobole graficzne z G1 nie
wyglądają źle. Błędne znaki frakcyjne to tutaj najmniejszy błąd. Często są
problemy z proporcją i Tefy wyglądają pokracznie. Raz nawet na cały ekran
mieliśmy Jetfire’a przekolorowanego na Prime’a. Generalnie przez większość
czasu seria wygląda dobrze, niemniej często sprawia wrażenie robionej byle jak.
Remix klasycznego kawałka rozpoczynającego każdy odcinek G1
wyszedł bardzo dobrze. Szkoda, że seria nie doczekała się wejściówki z
prawdziwego zdarzenia. Reszta kawałków również jest dobra lub nawet bardzo
dobra.
Dubbing Angielski
O ile dubbing angielski w RiDzie był kiepski z powodu źle
dobranych aktorów, to tutaj zawiedli nie tylko aktorzy, ale i tłumacze. Całość
przedstawia się również bardzo nierówno. Głosy transformerów są ok.,
szczególnie Megatron ma świetny głos. Z kolei ludzie mają tak kiepski dubbing,
że aż zęby bolą. Tłumaczenie było chyba robione na kolanie, bo błędów tam na
pęczki. Często mylone imiona: Jet Convoy, później został Jet Optimusem, Tidal
Wave, został w pewnym momencie Shockwave’em. W innych przypadkach aktorzy
pomylili Tefy za jakie mówią.
Podsumowanie
Armada pozytywnie mnie zaskoczyła. Chociaż zaskoczenie
pojawiło się dopiero w połowie serii. Kiepski dubbing, błędy animacji oraz
pierwsze 20~30 odcinków skutecznie mogą od tej serii odrzucić. Niemniej jest to
seria z dynamiczną końcówką i świetnym
finałem. Całość określiłbym jako lekko ponadprzeciętną.
Ocena
6,0 Tetsujinów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz