niedziela, 27 grudnia 2009

Vision of Escaflowne


Vision of Escaflowne
Rok Produkcji: 1996
Liczba Odcinków: 26 + Film Kinowy



Opening:


Trailer filmu kinowego:


Fabuła
Vision of Escaflowne opowiada nam o świecie zwanym Gaea. Świat ten położony jest gdzieś za ciemną stroną księżyca. Rządzi nim magia i miecz. Gaea podzielona jest na różnorakie królestwa. Jednym z takich królestw jest Fanellia. Młody władca przechodzi właśnie przez rytuał inicjacji, w trakcie której musi zgładzić smoka i pozyskać jego Energista (serce). Tymczasem, na Ziemi poznajemy młodą dziewczynę, Hitomi Kanzaki, posiadającą umiejętność przepowiadania przyszłości. Zbieg dziwnych wypadków sprawia, że dziewczyna ląduje na Gaea’i, a Fanellia zostaje zaatakowana przez siły Zaibachu. Jedyną nadzieją na przeżycie dla Vana i Hitomi jest aktywacja potężnego Gaymelefa: Tytułowego Escaflowne.
Połączenie świata Fantasy z Real Robots? Wydaje się to rzeczą niemożliwą, ale tej serii się to udało. Escaflowne należy wręcz do najlepszych serii Real Robots lat 90tych, jakie do tej pory udało mi się obejrzeć. Seria jest skrzyżowaniem baśni fantasy, romansu i dramatu. Jest tu wszystko czego każdy mógłby sobie zażyczyć. Fani mechów i ogromnych scen batalistycznych znajdą tu sporo dla siebie. Zwolennicy dobrze rozbudowanych i prawdziwych postaci także nie będą rozczarowani. Również dziewczyny znajdą w tej serii coś dla siebie - mocno skomplikowane i niekiedy burzliwe romanse. Jest tu dosłownie wszystko, czego można sobie życzyć. Świat Gaea’i jest bardzo bogaty i różnorodny. Państwa znacząco różnią się od siebie zarówno poziomem rozwoju jak i kultury. Fanellia przypomina mi feudalną Japonię skrzyżowaną z późnośredniowieczną Europą. Asturia przywodzi na myśl renesansową Wenecję, a Zaibach Anglię z czasów rewolucji przemysłowej. Obrazu dopełnia przewspaniały klimat tej opowieści, który wręcz nie pozwala oderwać się od ekranu. Intryga rozwija się z odcinka na odcinek, a rozwój postaci również pędzi jak szalony. Jest on przy tym całkowicie naturalny i realistyczny. Wątki romantyczne, jak to wątki romantyczne - już od pierwszego odcinka jasne jest jak się potoczą losy serca Hitomi. Specjalnym fanem romansów nie jestem, więc być może stąd właśnie wynika moje uprzedzenie. Romans nie jest jednak główną wada tej serii. Jest nią natomiast przewidywalność niektórych wydarzeń i wątków. Na szczęście wcale nie umniejsza to ich dramatyzmu, czy napięcia jakie ze sobą niosą. Niestety zakończenie stanowi dość spory problem. Takiego nielogicznego postępowania dawno nie widziałem. Prawdę mówiąc, gdyby nie ostatnie 3 minuty finałowego odcinka, seria dostałaby na pewno oczko wyżej. Nie mogłem tego wręcz ścierpieć, dlatego też polecam odpuszczenie sobie końcówki. Bardzo natomiast podoba mi się scenografia, o której już pośrednio pisałem. Każda lokacja jest zupełnie inna, a poszczególne państwa i ich armie, z jednej strony są do siebie podobne, ale z drugiej różnią się ogromnie. Lokacje są genialne. Atlantyda, Fanellia czy stolica Asturii są przepiękne. Stolica Zaibachu mocno kojarzy mi się z lokacjami żywcem wyjętymi z Diuny Lyncha. Do tego miasta są bardzo żywe i nie są pustymi skorupami, w których ludzie pojawiają się znikąd, gdy trzeba nieco podnieść dramatyzm kilkoma bezimiennymi trupami. Wątek magiczny jest również bardzo dobrze wkomponowany. Tyczy się to na równi wizji Hitomi i magicznych urządzeń Zaibachu. Na koniec nie można też zapomnieć o Gaymelefach Ispano i samych Ispano, których okręt – baza wywarł na mnie olbrzymie wrażenie.
Ogółem jest to bardzo solidna i świetnie zbudowana seria z genialną wręcz budową postaci i niesamowitym klimatem z ”nieco” popsutym zakończeniem.

Postacie
Co tu dożo mówić… postacie to opoka całej opowieści. Jest ich cała masa i wszystkie dostają swoje 5 minut. Muszę jednak przyznać, że nieco bardziej rozbudowałbym załogę krucjaty i parę innych postaci pobocznych. Lubię trójkę głównych bohaterów, no może najmniej Allena, który jest mocno Charowaty i nieco zadufany w sobie. Obiektywnie jednak patrząc, jest to dobra postać z solidnymi podstawami i dobrym rozwojem. Van i Hitomi bardzo mi się spodobali. Doskonała wręcz para głównych bohaterów. Choć kiedyś złośliwie porównywałem Vana do Heero, to po drugim seansie Escaflowne’a podchodzę do niego zupełnie inaczej. Bardzo podobało mi się w jaki sposób Vani Hitomi rozwijali się i powoli oboje zaczęli zdawać sobie sprawę ze swoich uczuć. Jeszcze raz podkreślę, że choć wielkim fanem wszelakiej maści romansów nie jestem, to ten z Escaflowne śledziłem z przejęciem. Merle jest świetnym uzupełnieniem i dobrą postacią poboczną. Choć i jej wątek wypadałoby bardziej rozwinąć. Chociażby bardziej rozbudować wątek Narią i Eriyą, no ale w końcu seria została skrócona o ponad 10 odcinków. Tak więc wszelakie niewykorzystane potencjały zrzucam na wytwórnię (damn you Sunrise!). Reszta postaci drugoplanowych również trzymała wysoki poziom, a ich historie były niemniej ciekawe. Warto tu chociażby wspomnieć o szalonym sadyście Dilandau, który okazuje się być zupełnie inną postacią, niż pierwotnie zakładamy. Doskonałe postacie, to główna siła Escaflowne.

Mechy
No cóż… Za Escaflowne odpowiedzialny był gość od Macrossów, więc w zasadzie wiele więcej nie trzeba mówić. Mechy są niesamowite. Oczywiście, Escaflowne kradnie większość spektaklu - niesamowita wręcz maszyna zdolna do transformacji w Smoka. Świetnie oddano też inne Gaymelefy: Szeherezada Allena była świetna, choć nieco jak na mój gust zbyt podobna do Escaflowne. Maszyny Zaibachu, były świetne. Płaszcze maskujące i broń z płynnego metalu zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Obraz mechów został bardzo dobrze i niesamowicie realistycznie przedstawiony. Na plus zapisać należy obecność swego rodzaju zbroi bojowych, zasilanych energią ze smoczych serc. Warto też wspomnieć o maszynach latających. Były to ogromne fortece zbudowane na latających kamieniach. Również małe statki, takie jak Krucjata Allena, robiły bardzo dobre wrażenie i świetnie budowały klimat. Walki i pojedynki Gaymalefów to arcydzieło kina. Szczególnie starcia, w których dochodzi do dłuższego pojedynku na miecze robią wrażenie.

Animacja i Muzyka
Tu zawsze mam problem, bo VofE ma świetną animacje, ale jednocześnie jest znane z jednego rzucającego się w oczu szczegółu. Mowa tu o dłuuuuugich nosach. No może trochę przesadzam, ale jednak swoją długość mają. Nie wiem czym to było podyktowane, może to metafora z Pinokio? Bohaterowie nieuczciwi względem własnych uczuć, a może wizja rysownika… nie wiem. Dopiero po kilku odcinkach mankament ten nie wpływa na komfort oglądania. Reszta animacji jest świetna. Szczególnie pejzaże i walki Gaymelefów.
Yoko Kanno, bitch! I więcej nie trzeba mówić. Yoko Kanno jest geniuszem muzycznym, potrafi zbudować niesamowity wręcz klimat, a chóry Gregoriańskie, to po prostu mistrzostwo. Escaflowne, posiada genialny soundtrack. Doświadczenia zdobyte w Escaflowne, na pewno pomogły jej stworzyć OST do Turn A Gundam.

Film Kinowy
Gdy chodzi o filmy powstałe na podstawie serialu, należy odpowiedzieć sobie na dwa podstawowe pytania:
Czy to jest dobry film? Tak. Czy zachował klimat serialowego odpowiednika? Nie.
Obraz jest nakręcony w stylu Dyrla, czyli jest tu niemal całkowicie zmieniona fabuła, tyle że filmowy Escaflowne idzie dalej w przerabianiu oryginalnego scenariusza, którego niewiele zostało w filmie. Romantyzm znikł niemal całkowicie, a większość postaci stała się jedynie tłem dla Hitomi i Vana. Świat Gaea’i jest zupełnie inny - mechanika, technologia i cała reszta wizualnie jest inna niż w serii TV. Niestety też wielokrotnie całość zmienia się w krwawą jatkę, co nie za bardzo pasuje do Escaflowne’a jakiego znamy z serialu.
Ogólnie rzecz biorąc film można obejrzeć ponieważ jest dosyć nietypowy dla tego rodzaju produkcji. Jednak, jeżeli spodobał ci się Escaflowne z powodu jego fabuły i klimatu, to odradzam lekturę tego filmu.

Podsumowanie
Zawsze mam mieszane uczucia wobec Escaflowne (podobnie jak z Evangelionem), ale w tym wypadku, summa summarum, zawsze myślę o serii pozytywnie. Co prawda ocena byłaby znacznie wyższa gdyby nie (nie, nie nosy) zakończenie było inne. Pomimo tego, jest to jednak wciąż kawał świetnej roboty.

Ocena: 
Seria TV: 8 Tetsujinów,
 Film Kinowy: Lekko naciągnięte 7 Tetsujinów.

Brak komentarzy: