Turn A Gundam
Rok Produkcji: 1999
Liczba Odcinków: 50
Uniwersum: Kalendarz Uniwersalny/Correct Century
Turn A Gundam to pod wieloma względami wyjątkowy serial. Jest to jak na razie ostatnia praca Tomino przy serii telewizyjnej Gundam, cechuję go niezwykłe designy, no i jest to ostatni Gundam stworzony metodą tradycyjnej animacji.
Akcja rozgrywa się w Current Century 2345, mieszkańcy księżyca po setkach lat ( wręcz tysiącach lat), jakie minęły od zakończenia okresu nazywanego Black History postanawiają powrócić na Ziemie w tym celu wysyłają trójkę zwiadowców, na sprawdzenie czy planeta nadaje się do zamieszkania. Trafiają do świata przypominającego XIX wieczne USA, władze dzierżą arystokraci, a Ameryka Północna jest podzielona na wiele małych państewek. Główny bohater: Loran przez wypadek trafia pod opiekę rodziny Heim, dla której rozpoczyna pracę i zaprzyjaźnia się z Soschie i Kihel, córkami głowy rodziny. (pierw w kopalni, potem, jako szofer), Fran rozpoczyna pracę, jako fotoreporter dla lokalnej gazety, Keith rozpoczyna pracę w piekarni. Mijają dwa lata, podczas, gdy Soshie i Loran przechodzą coś w stylu rytuału dorosłości. Miasto zostaje zaatakowane przez ogromne kroczące maszyny… To mieszkańcy księżyca wracają na Ziemie. Tymczasem na Górze, na której odbywa się rytuał. Okazuje się, że wielki posąg tak naprawdę jest Gundamem…
Tak się mniej więcej zaczyna ta historia, z czasem staje się jeszcze bardziej skomplikowana, zawiła i wielopoziomowa, że aż trudno chociażby nakreślić jak wygląda fabuła tej serii. Turn A, powszechnie jest traktowany, jako wspólna kontynuacja dla wszystkich dotychczasowych uniwersów. Nie jest to do końca prawda. Chociaż seria zawiera nawiązania zarówno do G, Winga (mroczne wizje Corina), X (Mech Turn X), ale przede wszystkim do Kalendarza Uniwersalnego, który właściwie jest tą osławioną Black History, gdzie została zniszczona poprzednia cywilizacja. Nawet w serii pada zdanie, że UC to BH. Poza tym Militia (wojska Ziemi) korzystają z wykopanego starego sprzętu ( Zaku Kapool i poduszkowiec transportowy). Ale w Zasadzie w Turn A na tym nawiązania się kończą, nie ma jak w innych Post UC, kalek to z bohaterów, to z fabuły. O nie wręcz przeciwnie Turn A od początku do końca zachowuje niemal 100% oryginalność fabularną, tworząc nie tyle zupełnie oryginalną historie, ale zupełnie nowy niespotykany dotąd (i później) klimat, mocno zahaczający o Steampunk. Jak na pracę Tomino Turn A jest… radosny, nie jest to ani mroczny i klaustrofobiczny klimat Zety, ani depresyjny znany z Victory. Jest szczęśliwy, niespotykany, wręcz przypomina nieco baśń. A właśnie mówiąc o baśniach, Tamino tworząc Turn A wykorzystał trochę Japońskich legend… w tym historie będącą czymś w rodzaju Japońskiego Księcia i Żebraka (Kihel Heim i Królowa Księżyca Dianna). A zakończenie całej tej historii jest wręcz epickie, na pewno dorównujące niesamowitemu zakończeniu Zety. No i jedna sprawa, jeśli spodziewasz się nieprzerwanych walk mechów, to możesz się zawieść, tu większość czasu zajmują postacie.
Postacie
Nie w zasadzie w tej serii postaci, wobec której pozostawalibyśmy obojętni, nawet ci, którzy pojawią się na kilka odcinków, lub postacie drugoplanowe, wzbudzają to pozytywne, lub negatywne uczucia. Ba na dodatek stosunek do poszczególnych bohaterów zmienia się w raz z rozwojem akcji. W moim przypadku tyczy się to przede wszystkim Soschie i Loran. Tą pierwsza miałem z początku za cholerną wręcz nazistkę, która z chęcią wytłukłaby wszystkich mieszkańców księżyca, ale tak po rozpatrzeniu jej sytuacji, nie można jej za bardzo winić. Za to Loran z początku wydawał mi się nieco zbyt delikatny i empatyczny, ale z drugiej strony, to jedyny pilot Gundama, którego ofiary można policzyć na palcach jednej ręki! Nie chciał walczyć i nie chciał zabijać i robił wszystko w tym kierunku, żeby uniknąć walki i zabijania. Ogólnie rzecz biorąc między Loranem z pierwszego epizodu, a Loranem z zakończenia jest ogromna różnica. Z początku, każdy okręcał go sobie w wokół palca, szczególnie Guin (Szczerze, jak ja nie cierpię, tego gościa), robił wszystko, żeby mieć nad nim pełną kontrole, z kolei Dianna, postać będąca symbolem księżyca, której słowo było święte dla każdego szarego mieszkańca księżyca (w tym Lorana), trzymała, Lorana w garści, nieświadomie, gdyż chłopak był w nią wpatrzony jak w obrazek (Widać to szczególnie po odcinkach, gdy Loran dowiaduje się, że osoba, z którą podróżuje od dłuższego czasu to nie Kihel, tylko Dianna). Loran na koniec w zasadzie bez żadnego wahania, słucha się tylko Dianny, a Guinowi, jasno mówi, że ma go gdzieś.
Oczywiście, czym byłby Gundam, bez Chara, choć porucznik ma wiele atrybutów Chara z Zety (okulary przeciwsłoneczne, złoty mech), to jednak nie ma z Chara za wiele i jest w zasadzie w pełni samodzielną postacią.
Wspomniałem, już nieco o, Diannie, która w zasadzie, obok Lorana jest centralną postacią serii, początkowo bardzo enigmatyczna, władcza, a jednocześnie ciepła… Skrawki jej przeszłości poznajemy w miarę trwania serii, Dianna obok Lorana rozwija się w serii najbardziej, jej postać bardzo przyspiesza, bo zamianie miejsc z Kihel, (która nawiasem również nabiera tępa ( no i jest jedną z nielicznych kobiet, które skradły serce Chara…). A pod koniec serii, naprawdę nie byłem w stanie stwierdzić, która to była Dianna, a która Kihel.
Ehh… Mógłbym napisać o każdej postaci, pokaźną ilość stron, ale nie oto tu chodzi, więc przechodzimy, do następnego działu…
Mechy
Tak tu zaczynają się kontrowersje… No cóż sam kiedyś wylewałem hektolitry jadu wobec designu, jaki ma chociażby Turn A… ale pierwsze 5 odcinków serii i nazwisko jego twórcy Syd Mead (tak ten Blade Runner, Obcego i paru innych kultowych obrazów), spowodowało, że ugryzłem się w język. Zewnątrz wygląda na to, że Turn A, jest paskudny, zrywający z dotychczasową tradycją, jednak patrząc z perspektywy serii, design jest wręcz idealny. Wspomniałem, że nie ma tu wielu walk robotów… to prawda, Turn A, przez niemal połowę serii nie jest nawet uzbrojony, dopiero później odkrywa, że wyposażony jest w Beamsaber, a po dalszych wykopaliskach, doposażony zostaje w tarczę i Beam Rife. Turn X jest też stosunkowo ciekawy, bardzo nietypowe możliwości. Dawni znajomi, to wykopane relikty Kalendarza Uniwersalnego Bonjorno (dawniej Zaku) nazwane tak po nazwisku, władcy Luizjany i Kapoole, przypominające kule, bardzo wczesne maszyny Zeonu, (jeśli mnie pamięć nie myli, to były pierwsze Mechy). Bardzo ciekawe i oryginalne były maszyny „Moonrace”, szczególnie ogromne WaDomy, które zadebiutowały w pierwszym epizodzie, przez co miałem wrażenie, że oglądam jakąś wariacje na temat Wojny Światów Wallse’a. Ciekawie prezentowały się FLATy, który miały wygląd futurystycznych maszyn. Specyficzny chudy kształt i wypukłości. Naprawdę robi wrażenie zderzenie świata przeszłości i przyszłości.
Animacja i Muzyka
Animacja jest świetna, bardzo szczegółowa, niekiedy poziom detali, czy to na mechach, czy sukniach dam dworu, nie mówiąc już o budynkach w stylu secesyjnym, robi sporę wrażenie, Animacja postaci, może wydać się dziwna, ale bardzo szybko, się do niej przystosowuje i spokojnie stwierdza, że taka a nie inna powinna tu być.
Muzyka: The Best Gundam OST EVER! Sam fakt, że muzykę do Turn A stworzyła Yako Kanno, mówi samo za siebie. Perfekcyjnie buduje klimat, arie operowe, czy śpiew chóru po prostu miażdży, ba wręcz hipnotyzuje i nie pozwala oderwać wzroku ani na chwilę, do tego arcydzieła. Szczególnie do gustu przypadł mi do gustu ”Tsuki no Mayu” (drugi Ending) i Turn A turn (pierwszy opening).
Podsumowanie
Turn A jest swoistym podsumowaniem; testamentem tego, co otrzymaliśmy do tej pory, jest najlepszym w tym, czym był Gundam do tej pory. Historią o ludziach z rozbudowanymi bohaterami. Bez wątpienia obok Zety, Turn A Gundam jest najlepszą serią w całym Gundamowym multiversum.
Moja ocena
10 Tetsujinów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz