Kapłanki Przeklętych Dni
Liczna Odcinków: 12
Rok Produkcji: 2004
Opening:
Fabuła
Historia opowiedziana w Kapłankach dzieje się w czasach współczesnych, w małym miasteczku niedaleko Tokio. Sielankowe, pozbawione większych problemów, życie mieszkańców przerywa atak wielkiego niszczycielskiego mecha. Okazuje się, że potężny zły Smok przebudził się i wysłał swoje filary by siać zło i zniszczenie. Jedynie tytułowe kapłanki są w stanie przebudzić moc dobra drzemiącą na księżycu. W tle walki o przetrwanie naszego świata przewija się także trójkąt miłosny.
Największy problem tej serii to fakt, że sama nie wie czym chce być. Jako melodramat z apokalipsą w tle sprawdza się pewnie całkiem nieźle (nie jestem ekspertem w tym gatunku), ale jako seria z gatunku mecha nie sprawdza się w ogóle. Element ten jest wpisany na siłę i kompletnie nie pasuje do klimatu opowieści. Sama fabuła nie przestawiałaby się źle, nawet zachowując te same dziury fabularne (niektóre wielkości sporego krateru), gdyby dialogi były choć trochę lepsze… Generalnie wszystkie rozmowy i przemyślenia dotyczą: Co myśli o mnie Himeko?. Z kolei dialogi Himeko polegają na wyżalaniu się. Nieco lepiej prezentowała się strona przeciwników głównych bohaterów, ale w 8 – 9 odcinku wszyscy poszli pod odstrzał. Klimat jest jednym z plusów serii. Dobrze zachowano balans i przeczucie nadchodzącej apokalipsy. Niestety jak na anime, które pretenduje do przyrostka Mecha, czyli posiadającą sceny akcji, to wieje tu nudą i odcinki najzwyczajniej w świecie się dłużą. Jak na melodramat, to przesyt cukru nie jest za duży, mimo dennych dialogów. Dziur fabularnych niestety jest sporo. Szczególnie, przy najważniejszym zwrocie akcji, który zaprzecza temu, o czym dowiedzieliśmy się w pierwszych odcinkach. Sam wątek romantyczny (trójkąt chłopak i dziewczyna rywalizują o dziewczynę), który jest imperatywem zachowań głównych bohaterów jest sprawnie poprowadzony, a wraz z nowymi faktami z ostatnich odcinków, tworzy spójną i logiczną całość. Stwarza on niestety sporą dziurę fabularną. Chodzi o to, że według pierwszy odcinków, od urodzenia jest się przeznaczonym jako wyznawca smoka (filar), tymczasem pod koniec jest to sprawa wyboru. Zakończenie było niezłe, nie mniej ostatnie sceny zostały zerżnięte z Uteny.
Postacie
Gdyby postacie były choć trochę lepsze, ocena końcowa mogłaby być wyższa nawet o dwa punkty, ale niestety bohaterowie to największy mankament serii. Są one nudne, generalnie pozbawione rozbudowy i przez całość nie obchodziło mnie co się z nimi stanie. Himeko jest najbardziej stereotypową postacią cierpiącą - wciąż jęczy, że jest tylko ciężarem, że nie jest godna tego, czy tamtego, a jej smęcenia najbardziej mnie denerwowały. Do tego dodali jej bezsensowną „mroczną przeszłość”, która była wspomniana w jednym odcinku, żeby już nigdy się nie pojawić. Dwójka walcząca o serce Himeko jest nieco lepsza i generalnie jako jedyne postacie z tej serii rozwijają się. Soma jest całkiem niezły. Bardzo dobrze oddano jego rozdarcie pomiędzy dobrem a złem. Chikane jest najciekawszą postacią i na pewno podciągnęła by ocenę w górę, gdyby nie to, że dzięki niej mamy najwięcej dziur fabularnych, a jedyne co robi przez większość serii to dobieranie się do Himeko. Nie mniej jednak jest najbardziej kompleksową i najciekawszą postacią.
Jeśli chodzi o wyznawców smoka, to niestety z całkiem dobrze zapowiadających się przeciwników, nie dostaliśmy w zasadzie nic. O ich osobistych motywacjach dowiadujemy się w przedostatnim odcinku, dawno po ich zgonie. Zawodzą też wszelkie oczekiwania, szczególnie najpotężniejszy z nich Tsubasa. Postacie drugoplanowe praktycznie nie istnieją. Liczy się tylko Himeko, Soma i Chikane. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie byłoby żałosnych prób podbudowania pseudodrugoplanowców. Wyszło to cholernie sztucznie i tylko niepotrzebnie dało nadzieje na ciekawą postać, czy to wspomagającą (przyjaciółka Himeko), czy szefowa pokojówek Chikane.
I nie bez złośliwości: Karty dodane do obu płyt DVD przestawiające postacie mają więcej Character Buildingu niż to co widzimy na ekranie telewizora…
Mechy
Nie wiem co o nich myśleć. Po pierwsze mam spory problem ze sklasyfikowaniem ich do odpowiedniego gatunku. Ten element jest tu, według mnie, wsadzony ostro na siłę i tak naprawdę nie wiadomo po co i na co. Wszystkie sceny z nimi związane (walki, itd.) równie dobrze można było to rozwiązać zupełnie inaczej i dużo lepiej, bez użycia dziwnych robotów. Do samych designów wiele zarzutów nie mam. Nie są jakieś szczególnie wybitne, ale tragiczne też nie są. Tak naprawdę przyjemnie się je oglądało przez połowę przedostatniego odcinka. Zbędny i niepotrzebny element, pogarszający jedynie jakość anime.
Animacja i Muzyka
Pod względem audiowizualnym mamy typową serię z tego okresu, ze wszystkimi przywarami i zaletami tego typu animacji. Mi akurat tego typu technika nie odpowiada, niemniej nie był to główny element przeszkadzający w przebrnięciu tych dwunastu odcinków. Muzyka była ok. Jeden z niewielu elementów, które przykuły moją uwagę. Dobrze budowała klimat (pseudo)apokalipsy.
Podsumowanie
Generalnie nie miałbym żadnych zarzutów wobec kapłanek, gdyby nie było w tej serii mechów. Byłby to typowy romans, który nigdy nie trafiłby na orbitę moich zainteresowań. Niestety nie wiem po co umieszczono tu mechy, bo jako seria z tego gatunku kompletnie się nie sprawdza.
PS. Myślałem, że ocenię tę serię lepiej niż Virus Buster Serge. Kapłanki są ciekawsze i lepiej skonstruowane. Jednak przede wszystkim z powodu zmarnowania potencjału i tragicznych postaci, ocena mocno poleciała w dół.
Ocena
4 Tetsujiny
4 Tetsujiny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz